wtorek, 28 stycznia 2014

Winkrystyna, Prokarbazyna... Polopiryna

Już po chemii. Przynajmniej na dzisiaj. Niestety jeszcze muszę wziąć na koniec dzisiejszego dnia Polopirynę, bo jak to się mówi "chyba coś mnie bierze". Albo i nie, bo nie mam gorączki - osobiście N. kazała mi zmierzyć (36,46 st), bo od tego czekania na wypis (jakieś półtorej godziny) dostałam rumieńców, plus smarknęłam przy niej raz i już wielka afera, że "pani D. przeziębiła się pani? ma pani gorączkę?", "nie pani doktor, nic mi nie jest!" "proszę szczerze jak na spowiedzi!", "nie, na serio dobrze się czuję!" Jeszcze by mi tego brakowało, że pojechaliśmy a ona mi nie będzie chciała dać chemii przez jakiś głupi katar. Już raz tak miałam, że gorączki zero, samo smarkanie, wtedy z jednej dziurki i ogólne samopoczucie w porządku. Nawet przywołała ten epizod i to ją trochę uspokoiło. Chemię dostałam. Na wypis, jak wspomniałam czekaliśmy półtorej godziny, bo wszystko wcześniej potoczyło się widocznie zbyt szybko i bezawaryjnie a przecież swoje w Gliwicach trzeba odczekać... 

Odczekaliśmy swoje, do 16.00 i potem szybko do domu a konkretnie do rodziców na pizzę i po Pieskuta, który był z nimi na wsi trzy dni. (bo z kolei my wyjechaliśmy pod stolycem do mojej najstarszej siostry)
Po powrocie ze wsi rodzice poszli z nim do weterynarza, bo ten mały zbok zalecał się do suczki sąsiadów, ale że ta miała cieczkę, to nie dała mu się, więc zmolestował młodszego kolegę :/ Nabawił się przez to jakiegoś stanu zapalnego i pieskuci siusior wymagał leczenia - Rivanol + antybiotyk. Jak do czwartku mu nie przejdzie, to wizyta i poprawka antybiotyku. Biedak tak się zdenerwował ogólnym badaniem, między innymi mierzeniem temperatury, którego nie cierpi, że zesikał się w gabinecie aż w trzech miejscach! (Innemu psu swojego siusiora w tyłek wkładał, cwaniak, ale swojego do termometru już nie chciał dać!)

Jutro mam dość intensywny dzień i dziś bardzo padam od tego czekania i niewyspania, więc zakańczywam w te pędy i żegnam się czule oraz wylewnie pozdrawiając Was wszystkich, którzy tu wchodzicie i czytacie te moje bzdury. Ściskam! Dobranoc!!!


DN na luzie o guzie

P.S. Żanetko, wytrzymaj jeszcze trochę, plis! :* <3

1 komentarz:

  1. Teraz chyba taka pogoda, że cieknie z nosa bez naszej kontroli i większego wpływu ;) Przynajmniej ja tak mam, nie wiem, jakieś te dziurki takie niewymiarowe :D

    OdpowiedzUsuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!