środa, 2 stycznia 2013

Od początku...

Zawsze miałam przeczucie, że mogę mieć w głowie guza. Może sobie wymyśliłam? Wmówiłam? Może. Marzyłam o tomografii, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku, żeby mieć spokój. I żeby położyć się na badania takie całościowe do szpitala.

13 grudnia 2012 roku moje "marzenie" się spełniło.

Po dwóch dniach bóli głowy i porannych nudności poszłam w końcu do lekarza pierwszego kontaktu podejrzewając grypę jelitową, którą leczę Ibupromem rozpuszczonym w wodzie. Po Ibupromie głowa "przeszła", lekarka dała skierowanie do ginekologa z powodu nudności porannych, chociaż mówiła, że test poprzedniego dnia wyszedł negatywnie. I skierowanie do neurologa, bo moje objawy ogólne niczego jej nie powiedziały.

Rodzice od razu skontaktowali się z neurologiem Taty, który jest po trzech udarach i pani J. mu strasznie pomogła również w ocaleniu przed operacją raka prostaty radząc, żeby wybrał najpierw naświetlania, które miał w zeszłym roku przez trzy miesiące w Gliwicach.

Pani J. poradziła udać się do szpitala na tomografię. Czekaliśmy trzy godziny na badanie i już prawie zrezygnowana chciałam wracać do domu, ale pani z dyżuru w końcu zgodziła się mnie zbadać. Odruchy w normie, jest pani w porządku, proszę, to skierowanie na tomografię.

SUPER! Nareszcie! Idę! Zawsze się bałam ciasnych pomieszczeń, ale tomografia nie jest taka zła. Wyniki przyszły za kolejne pół godziny. Pani nas woła, Mama wchodzi ze mną, pani każe siadać. Siadam i słyszę, że niestety "coś tam mam" i muszę zostać w szpitalu. Siekło mnie, ale delikatnie. Mama zbladła. Pani doktor powiedziała, że moje odruchy były ok, więc tą tomografią chciała nas uspokoić. No to uspokoiła. Przynajmniej wiem. Dziękuję. Nareszcie!

Wypełniam jakąś kartę, na której są słowa "W razie mojej śmierci zawiadomić..." Wpisuję Mamę i Męża.
Do Męża wysyłam smsa, żeby przywiózł mi ubrania, bo muszę zostać w szpitalu, bo mam jakiegoś guza. Dzwoni i pyta: "- Co ty do mnie mówisz?"
"- No nic, jakiegoś guza mam, przywieź mi proszę ubranie, bo muszę zostać tu w szpitalu."
Przyjeżdża ze swoimi równie jak moi, bladymi Rodzicami za jakieś pół godziny. Z ubraniami. Przebieram się i idę na oddział, który woła o pomstę do nieba. Wieje komuną, ale panie pielęgniarki i pan ordynator są przemiłe!

Dostaję wenflon w lewy łokieć, pobierają mi krew z prawego, dostaję kroplówkę rozkurczową w postaci Mattinolu, którego później nazywam "metanolem" ;D Średnio udaje mi się zasnąć, ale coś tam śpię. Obok mnie trzy panie, jedna przypięta pasami, bo "szalała" zeszłej nocy. Fajne babeczki, ale śpią. Mąż całuje mnie mocno i jedzie do domu. 

DN o guzie na luzie

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Poszperaj w necie, moze da sie cos zaradzic;D polecam rozetrzec, bo to srednio estetyczne;*

      Usuń
    2. hahaha poczucie humoru masz super! i tak trzymac :)

      Usuń
  2. Dopierr zobaczyłam, że prowadzisz drugi blog... Oczywiście Ci nie współczuję, bo przecież dasz sobie radę! :) :D I czekam na kolejne wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie przeczytałam, współczuje, a jednocześnie gratuluję Tobie poczucia humoru , to w jaki sposób piszesz zachęca do dalszego czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj rano właśnie przez przypadek zobaczyłam, że masz drugiego bloga... i tak w sumie cały czas mam te karty otwarte, bo nie wiem, co napisać: że współczuję, że mi przykro... to oczywiste, a jednocześnie takie bezrefleksyjne, pewnie od każdego to słyszysz i pewnie już Ci bokiem wychodzi. Ale cały dzień bez przerwy o Tobie myślę i pewnie nieprędko przestanę.
    Bardzo się cieszę, że odnajdujesz radość w pisaniu i tworzysz tego bloga, bo to, co piszesz jest również ważne dla nas- czytelniczek, jakoś tak człowiek od razu bardziej docenił, że śnieg dzisiaj spadł i ładnie za oknem się zrobiło :).

    OdpowiedzUsuń
  5. wlasnie zoorientowalam sie ze prowadzisz drugiego bloga...jestem z Toba i trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!