środa, 2 października 2013

Gdy pacjent przybywa dwa dni za wcześnie...

Na mojej otatniej karcie konsultacyjnej jak wół widnieje data MR - 30.09.2013 i kolejnej wizyty, z możliwością  ewentualnego przyjęcia na oddział na chemię - trzeci cykl - 1.10.2013, czyli wczoraj, wtorek. Przyjechaliśmy przed 9.00. Oddałam krew, chociaż zlecenia znowu nie było i babeczka musiała dzwonić na górę. Zrobiliśmy zakupy w lumpeksie. Usiadliśmy w poczekalni przed 1.004, "nie, pani doktor jeszcze tu nie było", no to czekamy dalej. Za jakieś 20 minut słyszę swoje nazwisko. Dwukrotnie, więc lecę do gabinetu. Tam lekarz, którego niejednokrotnie widziałam na korytarzu na Vp. daje mi do podpisania dokumenty te, co zwykle, w tym skierowanie na oddział. Dalej procedura przebiega jak co chemię. Dostaję pokój, rodzice schodzą na kawę - ja zostaję w razie jakby N. chciała mnie widzieć. Akurat skończę książkę siedząc na korytarzu w okolicach sekretariatu. Nagle wypada (jak zwykle, jak to ona z prędkością światła!),
- Dzień dobry pani doktor! - krzyczę, a ta patrzy na mnie jakby zobaczyła ducha...
- A co się stało?! - pyta z miłym uśmiechem 
- Ale co się miało stać? Nic się nie stało... - dziwię się, że ona się dziwi na mój widok 
- Pani dzisiaj na przyjęcie? (tak, dokładnie - na imprezę :p Where's the party, woman?!
- No tak, wczoraj miałam ten MR, dzisiaj chemia.
- I tak wcześnie się umówiłyśmy?
- Też się zdziwiłam, ale tak miałam na wypisie, więc oto jestem!
- I już jest pani przyjęta na oddział?
- No tak, tylko czekam na rodziców, bo poszli na dół, na kawę - mówię pokazując białą opaskę na nadgarstku
- Acha..

...po czym pobiegła do jednego ze swoich czterech - nie przesadzam! - pokoi. Po 10 minutach wraca i mówi, że dobrze się zdziwiła, bo byłyśmy umówione na 3-go czyli za dwa dni. Ja na to, że nigdy w życiu, bo na wypisie było, że dzisiaj, ale go akurat nie mam przy sobie (bo nigdy nie wożę, ale jak widać trzeba ;)
Podejrzewam, że coś jej się pokiełbasiło, albo sekretarka coś jej źle zanotowała. No mniejsza o to. Przyjęta na oddział już czułam się bezpiecznie. Oczywiście chemii w tym dniu nie dostałam, N.kazała odpoczywać, co też dzielnie czyniłam zaczynając kolejną książkę.

Wizyta dzisiaj była mega późno, bo koło 12.00, kiedy to N.przyleciała z wiadomością, że wyniki MR już są i są dobre, czyli:

1) Obrzęk się zmniejszył
2) Coś tam w środku się zwapniło - czytaj chemia działa i niszczy pozostające tam komórki. (Mam nadzieję, że chociaż parę szarych mi jednak oszczędzi zwłaszcza, że zachciało mi się kolejnej szkoły, ale o tym zaraz...),
3) Holistyczna ocena mnie wystawiona przez "wszystkich świętych", którzy są na obchodzie co czwartek jest bardzo dobra, wszyscy się cieszą, że tak dobrze reaguję na chemię, nie mam jakichś dolegliwości itp. itd. Lubię jak N.się cieszy z tego, że u mnie tak wszystko w porządku i fajnie się dzieje :)

Potem zawołała mnie na badanie typu obmacanie węzłów chłonnych, chwalenie poprawy posterydowej cery dzięki Duac'owi, ściskanie dłoni, opukiwanie brzucha w akompaniamencie pytań typu: czy ma pani miesiączkę, czy stosuje pani skuteczną antykoncepcję, czy nie jest pani w ciąży, czy włosy nie wypadają, czy ma pani problemy z pamięcią, jak się pani czuje w porównaniu do czasu sprzed radioterapii (czyli początku marca...), jakieś dolegliwości?, zawroty głowy?, bóle?... I tak aż do końca badania. Dziękuję bardzo i wychodzimy z zabiegowego. Za jakąś godzinę wołają mnie na wenflon do Mannitolu i dają 6 tabletek Lomustyny. W tym samym czasie dojeżdża do mnie T., który jest baaardzo wcześnie dzięki koleżance z pracy, która ustala kto gdzie ma być i o której. Dzięki Ci Asiu, mimo, że na oczy Cię nie widziałam! :*

Następna chemia za tydzień:/ Niestety również w środę, co nam się w ogóle nie kalkuluje, bo to dzień dostawy (70,-) na czerwonych i 30,- na żółtych (czy tam odwrotnie...) co w porównaniu z wtorkowymi albo piątkowymi 10,- jest ceną potrójnie lub siedmiokrotnie wyższą. Może na kolejną ustali któryś w tych dwóch dni a jak nie, to pewnie przy czwartym cyklu. A jeśli znowu nie, będzie to znaczyło, że już basta jeśli chodzi o zakupy lumpeksowe.

Wczoraj odpoczywając do końca dnia po przyjeździe do IO przeczytałam sobie kolejną książkę - tym razem "Czerwony rower" Antoniny Kozłowskiej. Przyjemna, ale to nie blog, z recenzjami książek. Taki jest np. TU (Basia, pozdrawiam Cię :):*) W przerwie między czytaniem i spacerowaniem do wc w celu wysikania kontrastu do rezonansu z poprzedniego dnia czytałam też notatki... uwaga!!! - do kolokwium...
...boooo.... postanowiłam się zapisać na kurs. Tak, K.! Nareszcie Moja Droga! - Twoja Mañana w końcu się wybrała na kurs! Dziewczyna mojego szwagierka razem ze swoją siostrą i jakąś jeszcze koleżanką się zapisały, więc pomyślałam, że to dobry moment i powód, żeby się zmobilizować. Kurs jest zaoczny, czyli średnio co drugi weekend, w dodatku za darmo co się nie zmieni, dwuletni. Po roku można sobie już zakładać działalność, bo wtedy będą też praktyki itp. :) Po kursie taki człowiek nazywa się technikiem usług kosmetycznych :D I przyjmują też ludzi po studiach. A martwiłam się, że zostają mi tylko studia podyplomowe, które są płatne, ale nie, pytałam i normalnie mogę się zapisać. Ponieważ - Tak!!! - Jeszcze się nie zapisałam (jutro jadę!), ale do kolosa, na niedzielę już prawie umiem ;) Wystaczą dwie fotki i świadectwo maturalne. Mało tego - zamierzam uczestniczyć w zajęciach z języka angielskiego :D Tak trochę dla picu a raczej, żeby ew.dać ściągać D., E. albo M., z którymi będę oczywiście "siedzieć w ławce" :D Ach! Te nowe zeszyty, przybory szkolne i piórnik z lalką Barbie :)) Nie mogę się doczekać! A jak się dowiedziałam, że D. się zapisała, to ogarnęło mnie takie szczęście, że aż sama się zdziwiłam, od razu wiedziałam, że zapisuję się razem z nimi!
T. oczywiście tekst, że nie wyrobię tyle godzin w sobotę i niedzielę, że to zbyt męczące, a co jak mi się będzie chciało spać itp. itd. Ale w końcu odpuścił, bo widział, że nie ma szans z moim uporem i wyrazem szczęścia na twarzy, o które przyprawiała mnie sama myśl o tym, że w końcu będę sobie chodzić na takie zajęcia.

Myślę, że poza tym taki kurs będzie dla mnie również fajnym studium socjologicznym, bo przecież obcowanie z około dwudziestoma (albo ponad) przyszłymi paniami kosmetyczkami musi być szalenie fascynujące i pouczające. Mam nadzieję na wiele ciekawych 'osobistości' i wniosków! :D

DN na luzie o guzie

9 komentarzy:

  1. Zawiodłam się na Tobie... :D no heloł ! Z lalką Barbie??? Już byś mogła "Hane Montane" sobie walnąć na okładkę :P

    Cieszy mnie Twoje MR i ta nowa szkoła ;)
    Mnie też gdzieś już ciągnie, tylko jeszcze muszę tę obronę... ;/
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz coś do Barbie? Montana to nie za moich czasów..:/ No właśnie, Ty to się najpierw obroń, (albo się już wcale nie broń) bo Ci głupoty w głowie - jakieś prezenty a potem ja po pocztach się szlajam :p :*

      Usuń
    2. Jak już się obronię (kiedyś...:P) to zostanę zawodową wysyłaczką prezentów :P Będę to robić nagminnie, especially do Ciebie ! Ha!
      P.S. Montana była za czasów "mojego pierwszego wychowawstwa". Miałam taką siłę przebicia, że w październiku na każdym piórniku Miley miała wąsy :D i dziewczęta już jej nie lubiły hehehe
      P.S. 2. To wyjście na pocztę to dla Twego dobra (słyszałam, że chcesz się więcej ruszać więc mówisz i masz:P) :*

      Usuń
    3. No to ja w takim razie teraz mam nadzieję, że masz wrednego listonosza, który nawet nie sprawdza czy jesteś, tylko zostawia awizo od razu, bo dzisiaj popełniłam to samo co Ty :D hiehiehie :p

      Usuń
  2. Oj Najmilsza Ty Moja ! ;)
    Mojego listonosza możesz mi pozazdrościć bo:
    a) przychodzi ok 13.30-14 (czyli jak Marcel śpi) więc akurat jestem w domu ! :D
    b) wchodzi na 2-gie piętro i puka do drzwi, coby mi dziecka nie obudzić :P
    Dziękuję, dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to faktycznie, chłop z klasą :) fajnie, że już doszło :D :*

      Usuń
  3. Dziękuję Kochana :* sciskam Cię mocno :) co do nauki to świetny pomysł :) ja w czwartek sie zapisuje na kurs arabski na uwr i cieszę sie jak dziecko idące do pierwszej klasy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zapomnij o nowych zeszytach i długopisach :D:D:D

      Usuń
    2. Kochana już nakupowałam jak do pierwszej klasy podstawówki :D Jaram się :D 8 listopada pierwsze zajęcia :D

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!