poniedziałek, 10 czerwca 2013

Góry i doliny

Tak to jest z tymi babami, a przynajmniej ze mną! Bach! i wszystko przechodzi. Jak ręką odjął. Bez żadnej magii czy fajerwerków. Od wczoraj już nie jestem "rolnik sam w dolinie", tylko wznoszę się na wyżyny, wręcz góry i reprezentuję zero wkurzenia. Oaza spokoju! To u mnie normalka - taki okołomiesiączkowy rollercoaster. Jednego dnia złość, smutek, prawie czarna rozpacz. Następnego dnia zero zwracania uwagi na jakiekolwiek problemy, motywacja do działania i łagodność niczym u baranka.
Wczoraj pogoda była boska, T. w końcu nie pracował przy domu, wiadomo - niedziela, więc urządziliśmy sobie znowu długą wycieczkę, ale nie tylko to było powodem zmiany mojego nastawienia do życia.

Ruiny kościoła pw. Św.Stanisława w Żarkach // widoczek z góry, na której stoi // Góra Zborów // Moja własna łajba :D - cudny stateczek z kory, z masztem i żaglem wyrzeźbiony nożem dla mnie przez T. // widok na zalew w Poraju z lasu, po którym spacerowaliśmy // Bizkit niucha za niebieskim chrząszczem, którego na zdjęciu akurat nie widać, bo się schował przed tym wścibskim mokrym nosem...

Zapewne poziom hormonów osiągnął jakiś tam pułap, że wkurzenie zostało zastąpione przez chillout... tak to już ze mną jest. Załamanie związane z wagą itp. mi przeszło i wręcz zaczęłam oczyma wyobraźni widzieć siebie już po diecie i ćwiczeniach. Nawet założyłam się z T., że do moich kolejnych urodzin, czyli do kwietnia znowu będę ważyć te 22kg mniej. Jeśli wygram, albo on, to wybieramy sobie obojętnie jaką nagrodę, kto na co będzie miał ochotę. Ale on nie wygra, bo ja już mam w głowie ustalony cały plan! Hie, hie, hie! Cieszy mnie dodatkowo fakt, że T. zgodził się, żebym teraz na chemii była na diecie białkowej. Tzn. powinno się być na diecie białkowej, tak gdzieś wyczytał. Podchwyciłam i powiedziałam, że w takim razie przechodzę znowu "na dukana", ale oczywiście w granicach rozsądku i trochę zmodyfikowanego. Uwielbiam tą dietę i super, że się zgodził :D:D:D

Myślę, że jak tylko dojdę do siebie po chemii, mój organizm zdąży się zregenerować i nabiorę sił, o ile takowe mi odejdą, to będę mogła zacząć intensywnie ćwiczyć. Zupełnie jak nie ja, bo ja ćwiczyć nie cierpię... i sama się teraz dziwię, że w ogólę wpadło mi to do głowy ;)
Dzięki pewnemu wirtualnemu gryzoniowi zorganizowałam już sobie filmy do programu ćwiczeń P90X, o których pisałam poprzednio. To jest płatne (chyba, że się skorzysta z tego, co ja), ale efekty zniewalające! Trwa 90 dni i z tego, co widzę, to ćwiczy się około 60 minut dziennie. Ćwiczenia są bardzo zróżnicowane a efekty ogromne, dlatego, że codziennie ćwiczy się inne partie i organizm nie zdąży się przyzwyczaić do danego rodzaju wysiłku, przynajmniej tak opowiadała ta kobieta, którą oglądałam. Jeszcze parę akcesoriów, czyli głównie przyrządów, tj.hantle, czy drążek na drzwi do podciągania i będzie komplet, a ja gotowa, żeby dać sobie, brzydko mówiąc w dupę. Chyba jestem nienormalna, bo już nie mogę się doczekać...
(Tu film, o którym wcześniej wspominałam, Tu ich strona, Tu info z wikipedii, ale tylko po angielsku, Tu program do kupienia na Allegro. Ceny na akurat tym portalu, dzisiaj wahają się od 175,- do 217PLN.)

Ogólnie jest to zestaw przeróżnych skoków i innych fitnessowych i siłowych, wykręcających człowieka na drugą stronę, jak szmatę układów. Teraz tego nie zrobię z wiadomych względów - przede wszystkim chodzi o strach przed niezapowiedzianą "odgórną" wizytą u sąsiada, bynajmniej nie na herbatkę, tylko przez moją podłogę a jego sufit. Do sąsiada albo i bezpośrednio do piwnicy... Nie będę swoją potężną masą walić w panele i niepokoić ludzi, czy aby państwo N. nie przywieźli sobie z praskiego ZOO hipopotama (w Pradze powódź, stąd hipek dodatkowo cięższy, bo mokry!), który teraz skacze u nich, w dwudziestometrowym mieszkaniu, z nogi na nogę.

Jak to się mówi: "Zesram się a to zrobię!" A może się tak wcale nie mówi, ale ja tak mówię! I to zrobię! Jestem też jednocześnie świadoma, że wielokrotnie zaczynałam przeróżne diety, które później kończyłam po jakimś czasie i wracałam do swojej poprzedniej wagi. Jako patentowanemu leniowi nigdy nie chciało mi się ćwiczyć! Never! Jednak teraz dziwnym trafem czuję przypływ endorfin i chęć do odbycia tego, jak się zapowiada mega trudnego programu. Jeśli już, to z grubej rury! Widoczne efekty mnie starsznie zmotywowały. Nie kupię żadnej płyty tej ostatnio modnej, straszącej, przynajmniej mnie swoją twarzą, pani Chodakowskiej ani chodzić do siłowni, bo nie mam z kim a sama nie będę! (i koniec, kropka)
Ćwiczenia w domu są dla mnie chyba najlepszą opcją! Nikt mnie nie widzi, mogę się pocić jak chcę i ile chcę i zaśmierdnąć sobie w spokoju jak będzie trzeba. Leżeć zdechła po każdym ćwiczeniu, sapać, stękać, kwękać, robić się purpurowa albo i zielona ile mi się żywnie podoba, wyjmować majtki z tyłka, jak mi wejdą. Boję się tylko, że z moim słomianym zapałem, chęcią odpuszczenia sobie jak robi się zbyt ciężko, parciem na słodycze, zwłaszcza przed okresem i stwierdzeniem gdzieś z tyłu głowy "p****lę, nie robię, mam to w d***e!" może być różnie, ale tym razem mam zamiar bardzo się postarać. Postawię sobie cel, wypiszę różne rzeczy, które mam nadzieję dodatkowo mnie zmotywują, otoczę się odpowiednimi przedmiotami i ludźmi i na pewno się uda! :P Mam nadzieję się zdziwić i zaskoczyć sama siebie... Ale by były jaja! Ostatnio postanowiłam sobie, że do 30tki będę miała figurę prawie jak w liceum, płaski jak deska brzuch, długie włosy i może dziecko. To jeszcze ponad półtora roku, więc wszystko przede mną :D Taki prezent na urodziny 29. byłby jak znalazł :D Ode mnie dla mnie.

Myślę, że zacznę jakoś w okolicach października, może listopada. Przynajmniej tak przypuszczam, że koło października już będę po całej chemii. Bo licząc na to, że może jutro mnie już wezmą na pierwszą (rany, tak strasznie bym chciała!!!), to 6 takich "seansów", co dwa, trzy tygodnie, daje mi 18 tygodni : 4 = 4,5 miesiąca. Od dziasiaj, to wypada połowa października licząc te maksymalne, czyli trzytygodniowe odstępy. Zobaczymy, jutro się wszystkiego dowiem, bo jedziemy znowu do IO. Pewnie wyjedziemy mega wcześnie, bo rano znowu muszę oddać krew, później wizyta u pani doktor. Ciekawe jak tam moje MR i czy zacznę już tą chemię. Zesikałbym się z radości jakby mnie chciała już jutro zostawić. Już byłaby pierwsza z głowy:) God, please!!! Spakuję się delikatnie w razie czego: komputer, stosik kabli. Ubrań jakoś specjalnie nie planuję, najwyżej tyle, jakbym się wybierała na weekend, bo jeśli mnie zostawi, to myślę, że maksymalnie na 4-5dni. Przynajmniej na tyle zostawały te babki, które przychodziły i odchodziły kiedy ja miałam naświetlania. Mam nadzieję, że ze mną będzie tak samo... Ale kto wie jak mój dziwny organizm zaregauje na cytostatyki i czy będę na górze, czy w dolinie?

DN nwlbjpg

6 komentarzy:

  1. "Zesram się, nie dam się" tak to brzmi u nas, w Górach, gdzie potoki zmieniają się w rwące rzeki, a z nieba trzaskają jęzory wyładowań burzowych :D Jestem z Tobą całą sobą, ćwiczeń NIENAWIDZĘ (!!!) i tego nie ukrywam. Diet również nie cierpię, więc cierpię w ciszy z batonikiem :P My jutro z małym też na kontrolę jedziemy. W tym miesiącu jestem troszkę "posrana" (za przeproszeniem) bo jak wyniki nie będą diametralnie gorsze to kolejna wizyta dopiero za 3 miechy. A wg mnie to troszkę za szybko na takie długie przerwy w kontroli :/ ale cóż... jestem tylko toksyczną, przewrażliwioną matką (heeeee heeee) :) Nawiązując do tematu, nie wiem w ogóle, skąd nagle takie parcie na tę całą Chodakowską ? Nigdy baby w tv nie widziałam za to FB krzyczy z każdej strony "Ewa Ewa!". Nie, sorki, raz ją widziałam w DDTVN i nie przekonała mnie zbyt. Jest za chuda :D i to tyle. Trzymam kciuki za postanowienia i za te Twoje modlitwy o chemię :P Buźki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to:) też nie cierpię ćwiczeń, ale stwierdziłam, że dam sobie w dupsko! Trzymam kciuki za jutrzejszy dzień Marcelasa:))
      Na Ewkę nie mogę patrzeć!!! A już na pewno nie ćwiczyć z nią. Tak mam, że jak każdy coś lubi, to ja na przekór nie lubię i nie polubię ;) Dzięki, mam nadzieję, że Twoje kciuki pomogą:D buziak!!! :*

      Usuń
  2. To powodzenia jutro a i na przyszłość w zdobyciu upragnionych kg :)A widzę że psina eksploruje i poznaje nowe tereny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki!:* Zgadza się, jego ciekawość nie zna granic i wszędzie wpycha to swoje nosisko:)

      Usuń
  3. Wierzę, że jak się uprzesz to dasz radę :D Ja mam wielką motywację i chyba nigdy jeszcze takiej nie miałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche Ci jej zazdroszcze, ale mysle, ze sama rownie mocno to postanowilam:) trzymam kciuki!:*

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!