czwartek, 13 czerwca 2013

Ale by było...

Poszłam wczoraj spać w miarę wcześnie, bo czytałam tylko do 23. Mimo to prawie zaspałam na wizytę i to tą dużą, czwartkową. Obudziłam się o 8.58 i zamarłam, ale i tak niespiesznie otworzyłam sobie balkon, umyłam twarz, założyłam bluzę, zajęłam się poprawianiem łóżka, wypiłam wodę... A tu oni wchodzą!!! Oczywiście nie wszyscy, bo by się nie zmieścili, tylu ich chodzi. W ostatniej sekundzie ze wszystkim zdążylam! Trwało to 5 minut odkąd podniosłam się z łóżka. Ale by były jaja jakbym nie zdążyła... I wstyd:/ Wchodzą a ja jeszcze leżę, albo, co gorsza śpię... Profesora nie było, więc pani doktor zdawała relację na mój temat jakiejś babce, którą już na oczy, owszem widziałam, ale nie wiem kto to. Może zastępuje profesora, jak go nie ma, chociaż myślałam, że kolejna po nim w hierarchii jest właśnie moja. Ale widocznie nie. Nic nowego się oczywiście nie dowiedziałam, zresztą byłam jeszcze w takim szoku, z powodu tego, że zaspałam i ledwo zdążyłam, że nie za bardzo skupiłam się na tym, co mówi. Wiem tylko, że jeszcze ma do mnie przyjść omówić szczegóły, a właściwie, jak powiedziała "wrócić do rozmowy". No to czekam, chociaż pewnie będzie tak późno, jak wczoraj, czyli w okolicach 15.00. Przecież zanim się kobita ogarnie na dole z przyjezdnymi pacjentami do przyjęcia i wszystkim innym, co ma na głowie, to nic dziwnego, że ciężko ją złapać, w dodatku nie biegnącą i sapiącą. No cóż, taka praca, ale i co miesiąc pięciocyfrowa wypłata na konto spływa, czego jej nie żałuję, ani nikomu tutaj, bo ci lekarze na prawdę odwalają kawał ciężkiej roboty. A do tego mają świetne podejście do pacjentów. No może poza jednym starszym gościem, który jest strasznym chamem i odnosi się do pacjentów beznadziejnie, i ma na nazwisko jak rasa psów, które miały pożreć Bridget Jones.

Na śniadanie znowu było mleko, tym razem z czymś na kszałt lanych klusek, chleb, masło, 3 plasterki żółtego sera, pomidor. Chleb mi się trafił felerny, bo jedna duża kromka i 3 maleńkie (w tym piętka, w dodatku pozostałe dwie dziurawe) zamiast standardowo 2 dużych (każdy tak dostaje na śniadanie i kolację), ale wystarczyło, najadłam się i nie narzekam. Poprawiłam Actimelem i jeszcze mam Activię na drugie śniadanie, a w lodówce jeszcze serek wiejski. Na obiad wyczytałam, że dadzą coś dobrego - mianowicie cycek z kury z jakimś sosikiem, ziemniaczki i surówka, ale za Chiny nie pamiętam z czego. Także tego, jest dobrze :) Tylko niech mi jeszcze powie, że dzisiaj dostanę i mogę wracać, to będzie git! W końcu dzisiaj będą trzy dni, to Fundusz im da za mnie kasę;) Nie nastawiam się, bo wolę się miło rozczarować niż pomyśleć, że dzisiaj wyjdę a tu guzik, bo jutro. I tak nie ma tragedii :) Jak się dowiem, co i jak, to znowu napiszę a póki co zabieram się za czytanie, ale najpierw idę po coś dobrego na dół do bufetu :D :D

2 komentarze:

  1. Hehe dobrze, że się pozbierałaś :D A wiesz, że na mój 8 dniowy pobyt w szpitalu załapałam się tylko na jeden obchód z Panią ordynator ? :D A tak wpadali pod wieczór tylko lekarze dyżurni ze standardowym tekstem "wszystko w porządku?" -Tak "To miłej nocy życzymy". Rano nikt nie przychodził, tylko piguły zabierać na badania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, jakbym tu przyszla w pt.i wyszla w nastepny, to tez tylko raz, bo sa w czwartki. A tak, codziennie chodzi moj lekarz z oddzialowa i wieczorem te male, co mowisz:)

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!