Weekend
zleciał pod znakiem włosów, które zaczynają mi już powoli
fruwać, zwłaszcza przy delikatnym nawet pociągnięciu (czego
oczywiście staram się celowo nie robić, chociaż mnie strasznie
korci...), odwiedzin, a także spotkań w 16-ce, czyli pokoju Ali.
Internet
hulał tak jak i teraz, czyli do bani, dlatego chcąc sobie
oszczędzić nerwów nie pisałam nic. (Myślałam, że transfer się
poprawi z ósmym kwietnia, czyli dzisiaj, czyli teoretycznie z nowym
okresem rozliczeniowym, ale póki co jest bez zmian. Czekam dalej.)
Nic
mi się nie chciało. Byłam zła. Na wszystkich i na wszystko.
Powoli brakowało mi chęci do czegokolwiek. Pani, która jest w
dalszym ciągu leżąca była myta codziennie o 6 rano, więc już od
tej pory nie spałam, a nawet jak udało mi się zamknąć jeszcze
oko, to z kolei druga, która już wstała odsłaniała rolety i
wpuszczała światło do środka. Okna na wschód.
W
nocy „okienna odsłaniaczka”, która dzisiaj miała iść do
domu, zmierzając ku dyżurce po krople na ciśnienie wyłożyła się
pod ladą pielęgniarek jak długa, przy okazji uderzając się w
głowę. Zlecieli się lekarz i kilka pielęgniarek i debatowali nad
nią na głos. Okazało się, że już kiedyś miała zawał, a cały
poprzedni dzień bolało ją w klatce piersiowej, czego nikomu nie
zgłosiła połykając różne prywatne leki. Dzisiaj nie wyjdzie w
związku z tym.
Na szczęście już mnie to zupełnie nie dotyczy, bo
podczas wizyty zrobiłam smutną minę do pani doktor. Prawie płacząc
powiedziałam, że w tej 13-ce jest taki przemiał ludzi, każdy
opowiada o swoich problemach i ja się potem strasznie przejmuję.
Aktoreczka :D Na to ona, że to jest szpital, że jedni przychodzą,
inni odchodzą i tak to jest, ale później jednak zgodziła się,
żeby mnie eksmitować i wrzucić do 16-ki, czyli do Ali. Dodatkowo
zapisała mi jakieś antydepresanty 3x dziennie, których oczywiście
nie mam zamiaru brać w ogóle. Około
10.00 już byłam z łóżkiem i szafką u Ali i nareszcie
odsapnęłam. Mogę już tu siedzieć ile trzeba i obiecuję już w ogóle nie
marudzić!
Nie
przeszkadza mi nawet to, że wróciła słynna Pamela i to, że jest w sali
obok. Ala już z nią rozmawiała, że musimy sobie jakoś poradzić
z łazienką, bo ona przesiaduje tam po trzy godziny. Tak więc
ustaliłyśmy, że ponieważ są nas w sali trzy sztuki, to każda
będzie korzystać po 10 minut a potem ona sobie wejdzie i będzie
tam siedziała ile jej się podoba i będzie prała, smarowała się
samoopalaczem i malowała się na noc ile tylko chce. Pamela nie
przeszkadza mi w ogóle. Najważniejsze, że udało mi się wynieść
z tamtej sali... Szczęściu memu nie ma końca, mogę nawet siedzieć
tu przez weekend majowy chociaż tak chciałam wyjść przed. Teraz jest mi wszystko jedni i jak się
p. doktor nie zgodzi, to wytrzymam bez mrugnięcia okiem :D
DN na mega luzie
No niezła aktoreczka z Ciebie, niezła :D Najważniejsze, że się udało ;)
OdpowiedzUsuńZe mi tam bylo zle, to nie musialam udawac:) troche podkoloryzowalam, najwazniejsze, ze sa efekty, ktore uszczesliwily mnie jesli w szpitalu mozna byc szczesliwym:D
Usuńno fajnie że udało Ci się przejść będzie Ci rażniej
OdpowiedzUsuńNiebo a ziemia;D
UsuńSuper! cieszę się razem z Tobą
OdpowiedzUsuń:D super to pozdrowienia dla Ali. Teraz troche odsapniesz
OdpowiedzUsuń:) bardzo, juz odsapnelam:):*
UsuńKto by Ci odmówił ;) spojrzenie shreka zawsze działa hee;) buziole i na misia na misia:)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, ze to byly najwieksze i najsmutniejsze oczy kota ze Shreka, jakie musialam w zyciu zrobic... Na szczescie zadzialalo:D
UsuńAhh te zdolności aktorskie :D ważne że skuteczne :D
OdpowiedzUsuń