poniedziałek, 1 lipca 2013

Nic a nic! **

Na pytanie co u mnie, odsyłam do tematu posta. Na pytanie co mi się chce, lub na co mam ochotę, tak samo. Nie dzieje się totalnie nic, ponieważ na nic nie mam ochoty. Nic mi się nie chce. Totalnie! Przede wszystkim patrzeć na siebie mi się nie chce. Oglądam stare zdjęcia i nie wiem co chciałam od siebie myśląc kiedykolwiek, że jestem gruba i/albo brzydka. Chyba byłam głupia i ślepa. Jedynie.

Znowu mam spadek formy! Po tej całej chemii fizycznie czuję się bardzo dobrze. Tylko raz, na drugi dzień po zastrzyku zdażyło mi się zwymiotować, ale z pomocą palców ręki prawej, bo mnie zmuliło w Tesco, ale dojechaliśmy do domu zakupiwszy wcześniej Atossę (właśnie na nudności). Pomogłam sobie, bo zawsze jak mnie muli, to wolę zwrócić na siłę niż się męczyć. A już jak wzięłam Atossę, to nic mi już potem nie było.

Mijają mi dni. Jeden za drugim. Praktycznie bezproduktywnie. Ciągle myślę o pracy i strasznie za nią tęsknię! Dzisiaj już lipiec. Poczekam sobie jeszcze do września, bo teraz i tak wakacje, więc i tak nie ma uczniów. Nie wiem gdzie się podziało to pół roku. Przecież to całe sześć miesięcy. Gdzie to jest? Kiedy to zleciało? Wie ktoś? Niby się sporo zdarzyło, a jakby nic. A tu czas goni nadal... Raz mi się wydaje, że szybko, raz, że strasznie wolno i jeszcze tyle przede mną z tą całą chemią. Czasem już mi brakuje cierpliwości i serca do tego wszystkiego, i cała się w środku gotuję, ale oczywiście nie daję tego po sobie poznać. A jak już zaczynam narzekać, bo czasem bywa i tak - to T. zaraz mnie temperuje. Pewnie to i dobrze, bo po co narzekać, jak nie ma się wpływu na nic, a tylko się umęczy drugą osobę swoją głupią, nikomu do niczego nie potrzebną gadką. Z drugiej jednak strony to, że póki co może znoszę tą całą sytuację, powiedzmy, na spokojnie i na chłodno, nie znaczy, że nie mam jej dosyć, i że czasem mam ochotę drzeć się na całe gardło, żeby to się już skończyło, i żeby wszystko wróciło do normy i było tak, jak kiedyś. Żeby każdy, kto mnie pyta "Jak się czujesz?" wreszcie przestał, żeby nie dzwoniły już telefony, żeby mnie znowu było chociaż te 15kg mniej, żeby rosły włosy, które śnią mi się co któryś dzień, (i po cholerę zaczęły gęstnieć, skoro pewnie niebawem wszystkie jak jeden mąż wylecą?!) żebym znowu przypominała człowieka a nie chomika, albo tego ptaka - kaszalota*, i żeby mi się chciało!!!

*z kaszalotem wiąże się dość śmieszna, uważam, historia, więc ją przytoczę, żeby nie zasmęcać całego posta samym narzekaniem. Proszę bardzo, oto ona. Dialog między mną a T. sprzed kilku lat:

- blablabla, cośtam cośtam, no i tenteges... mój Kaszalotku...
- .......... że co proszę?
- Nooo, Kaszalotku......
- Co K *&^$$# ??
(what did you just say, bijacz??)
- Kaszalotku,... no przecież to taki ptaszek..
- Bo co, bo ma w sobie słowo "lotek"?
- No... to co to niby jest ten kaszalot??
- To jest wieloryb K $%^&*!!!!!

Potem oboje umarliśmy ze śmiechu na jakieś pół godziny i do dzisiaj bawi nas wspomnienie o tej rozmowie.

Teraz kończę, bo zaraz idę z rodzicami do jakiegoś kolejnego "czary-mary"-Ukraińca czy kogoś tam, który przykleja jakieś magnetyczne plasterki na skroniach. Can't wait! Na szczęście niedaleko, ale trzeba sobie jeszcze narysować twarz, bo nawet malować mi się nie chce jak wstaję. Pewnie to na plus, bo mi cera odpoczywa, bla, bla, bla, bla, bla, bla... bleeh... :(

**a to już 90ty post...

DN na luzie o guzie

11 komentarzy:

  1. hehehe - Kaszalotki to dzielne ptaszki..czasem mają gorszą formę ale T. nie pozwoli żeby się nadto smuciły..ma do tego pomagiera zdaje się Biskwita- jak tam nasz mały dzyndzelek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa dzielne... Coraz mniej, jak się okazuje :/ Dzyndzel i dosłownie i w przenośni urósł i już woła rano na dwór drepcąc po swoim frajerze, którego sobie wybrał w postaci T. a ja śpię dalej, hiehiehie:)

      Usuń
  2. To ty zdolna jesteś z tymi palcami :) Nie nie wiem jakby mnie mdliło i muliło będę się męczyć bo nie potrafię wsadzić sobie palców czy np szczoteczki żeby wywołać wymioty i żeby poszło i mnie nie męczyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na co dzień mogę szorować język szczoteczką, czy drapać się nawet po tarczycy i nic, ale jak trza, to trochę posmyram i chluuust ;)

      Usuń
  3. Ja mam tak samo z tymi paluchami w gardle (koleżanki mi zazdrościły zawsze na imprezach, że jak mi było gorzej, to rach ciach, pół godziny przerwy od picia i znowu od początku impreza jak się patrzy:D) ale chyba nie ma się czym chwalić :P
    Kaszalotek... no kuźwa nie mogę :D ptaszek? ! chyba to sprzedam dalej bo mnie położyło na łopatki ;)
    P.S. płodzę do Ciebie priva ale niechciej wygrywa i myślę, że najszybciej jutro...? ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wspomnienia, którymi nie ma się po co chwalić;) Ptaszek, ptaszek, bo w końcu zawiera w sobie słowo "lotek", serio, tak było :D
      Spoko, czekam cierpliwie na korespondencję od Ciebie, więc się nie przejmuj!

      Usuń
  4. U nas podobnie było z kaszalotkiem;) Kochana, patrz w lustro a nie na zdjęcia i nie myśl o tym co było... To TERAZ jesteś piękna i teraz jesteś sobą!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie jednak wolę na zdjęcia, bo trochę czasu minie zanim wrócę "do siebie", ale dzięki :*

      Usuń
  5. Kaszalotek mnie powalił ;) Ja też jak patrze na stare zdjęcia to się zastanawiam gdzie miałam oczy mówiąc, że jestem gruba :/ a teraz szkoda gadać. Już nawet mężusiowi nie marudzę bo zawsze jest "martwienie się na zapas nic nie da" .. niby tak ale czasem ponarzekać i pomarudzić trzeba! Mi też się ostatnio nic nie chcę i od tygodnia staram się zebrać do ćwiczeń :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem już się nie da dłużej i zdrowiej jest pomarudzić niż trzymać ciągle w sobie. Tak mi się wydaje.. Ja też planuję ćwiczenia, ale dopadł mnie leń na maksa. Może niebawem.. ;)

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!