wtorek, 2 lipca 2013

15 plasterków i 9 białych kuleczek

No i byłam wczoraj u tego gościa, który okazał się jednak być doktorem nauk medycznych a nie jakimś tam "czary-mary"-Ukraińcem jak początkowo myślałam. W sumie też chyba jest homeopatą. Przyjął mnie podobno poza kolejnością i siedziałam tam prawie 40 minut. W tym czasie w jednej ręce trzymałam metalowe coś na kablu podpiętym do komputera, a drugą na ręczniku, na jego ręce. On zadając mi przeróżne pytania dotykał moich palców takim niby-długopisem zamoczonym w wodzie i kątem oka widziałam, że na monitorze wtedy skakał niebieski albo żółty pasek. To podobno jakieś częstotoliwości chorób, albo bakterii. Tak mi powiedział T., ale nie jestem tego na 100% pewna. Ta metoda została opracowana przez jakiegoś gościa, który wyodrębnił częstotliwości iluśtam bakterii i podporządkował je chorobom. Nie wiem, nie znam się, nie umiem tego znaleźć nawet u wuja dżi, bo co tu wpisać... 

Pytania zadawał mi baaardzo różne, m.in.: Czego się boję, czy wolę słodkie, czy np. słone rzeczy, czy lubię warzywa, czy przesadnie myję ręce, czy miałam ostatnio jakieś przykre zdarzenia, czy regularnie miesiączkuję, czy się czymś martwię, czy umiem się kłócić z ludźmi, czy tłumię emocje, co się dzieje jak nie zjem na czas (wtf?), czy obawiałam się pójścia za mąż i jak nam się teraz układa, czy często chorowałam na anginę jak byłam mała, jakie miałam objawy, że się zorientowali, że mam guza. I milion innych, których już teraz oczywiście nie pamiętam. Po pewnym czasie zajrzał też w dwie książki podobne do słowników i w międzyczasie zadawał kolejne pytania. Na koniec zapytałam co tam się ciekawego o mnie dowiedział i czy na przykład z moją tarczycą w porządku, a on na to, że nic mi nie jest poza drobnym wirusem opryszczki (akurat mi się "zimne" zagoiło), lekkim czymś w części lędźwiowej kręgosłupa - jakby rwa kulszowa (Si!, jak leżę na boku, to mnie czasami delikatnie rwie kość ogonowa :p) a tak poza tym, to "wszystko zostało zahamowane". Cokolwiek to znaczy. A znaczy pewnie, że po operacji i naświetlaniach więcej już mi się nie rozwija w tej pacynie. Jeszcze chemia się skończy i pewnie będę mogła powiedzieć, chociażby szeptem, że już jest OK.

Na do widzenia zapisał  mnie na 12 sierpnia na tą samą godzinę, dał 9 białych homeopatycznych kuleczek, które mam brać jeszcze dwa kolejne dni pod język na czczo (fajne, bo słodkie) i 15 magnetycznych plasterków, które się przykleja na skronie. Pierwsze 10 mam przyklejać po dwa razy na każdą ze skroni na całą noc, kolejne 5 co drugą noc też dwa razy ten sam na skroń. Wychodzi na to, że czeka mnie około 40 nocy z plasterkami na skroniach, które, jak się po dzisiejszej nocy okazało, nie odkleją się, czego się bałam ;) Pozostałe leki mam brać oczywiście bez zmian. O magnetoterapii można poczytać np. tutaj.

Chłop pozbawił mnie 150zł (!!!) i pożegnał ciesząc się pewnie, że w końcu idę, bo został przeze mnie w pracy prawie godzinę dłużej. Ogólnie miły gość, śmiesznie zadawał mi pytania, bo w trzeciej osobie - "Lubi warzywa?", "Boi się czegoś?" - w końcu pochodzi z Ukrainy. No tak, tylko czy można ufać komuś, kto ma na imię Taras? Huehuehue! ;P

DN na luzie o guzie


4 komentarze:

  1. Nie wiem ja tam jakoś w takie historie nie wierzę a miałam różne akupunkturę prądy i insze dziwne rzeczy i jakoś nie poczułam się po tym lepiej jedynie sporo kasy na to poszło. Ale to że jestem sceptycznie nastawiona do ,,takiej medycyny" w przypadku poważniejszych chorób nie znaczy że komuś bronię, sprawa indywidualna. Ja dziękuję wolę klasyczną medycynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zwykle jestem sceptyczna, ale zobaczymy. Chłop mnie nie leczył, tylko sprawdzał co mi jest za pomocą tych prądów. Jak zadziałają plasterki i te leki homeopatyczne, to się dowiem w swoim czasie.
      Mam przypadek w rodzinie, że umierającą dziewczynę do życia przywrócił właśnie homeopata za pomocą jakichś ziół. Autentyk!

      Usuń
  2. Haha, dobry Taras nigdy nie jest zly, więc wiesz... Ja nie wierzę, że tak wielu ludzi potrafi uzdrawiać, ale są i wybitne jednostki z dobrą energią. Kto wie, może to akurat Taras? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, niektórzy mają jakąś energię, która, myślę, że odpowiednio przekazana może coś zdziałać. Ten akurat jej nie ma, bo chodziło o rozpoznanie chorób. Od energii jest Jan od Boga, do którego się wybieramy na 18.07, bo będzie w Szwajcarii 3 dni. Zobaczymy jak to będzie, na pewno dam znać :)

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!