środa, 12 czerwca 2013

Teraz już wszystko wiem

Pani doktor dotrzymała słowa i odwiedziła mnie po raz drugi - tak jak zapowiedziała podczas porannej wizyty. Tym razam była sama, za to z pękiem kluczy od miliona drzwi, między którymi lata jak szalona po całym oddziale stukając tymi swoimi obcasami, i stosikiem kartek jako ściągawka. Siadła sobie na krzesełku obok mojego łóżka i wytłumaczyła mi na czym to wszystko ma polegać.

Otóż.

Jutro mi dadzą pierwszą tabletkę. Nie wiem czy tym samym wypuszczą mnie do domu, ale za osiem dni mam wrócić na zastrzyk/ szybki wlew/ mini kroplówkę już chyba bez zostawania na noc w IO (ale nie dam sobie uciąć żadnej kończyny). Później mam kontynuować tabletki. Za kolejne ileśtam dni stawić się na wlew i tak to mniej więcej ma wyglądać - jak liczę do około stycznia 2014. O ile nie spadną mi wyniki krwi, a mogą, bo wtedy przerywamy przynajmniej na jakiś tam czas. Znowu padła inna liczba odstępów, bo tym razem powiedziała 6-8 tygodni. Ja już nic nie rozumiem. Szczegóły dostanę na jeszcze jednej kartce. Póki co dostałam do podpisu zgodę na leczenie razem z takim mini informatorem o skutkach ubocznych, lekach i samym leczeniu. Know-how.

Po raz kolejny z poważną miną zapytała mnie "Czy rozmawiała pani z mężem o tym, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że może być pani przez to bezpłodna." Tak. "No i co on na to?" Nic. Ma nadzieję, że jednak będziemy mogli mieć kiedyś dziecko...
I zawsze mówi to z taką pewnością jakby był jakimś zafajdanym prorokiem. A skąd on może wiedzieć, skoro ona - lekarz, mówi, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo. Nie potrzebuję głupiego pocieszenia: "Tak, na pewno wam się uda! Zobaczysz, wszystko będzie dobrze." Dziękuję bardzo! Pieprzenie w bambus. Kurwa! Tyle czasu nie chciałam, tyle zwlekałam... Nawet myślałam, że jest mi tak strasznie wygodnie i dobrze, że w ogóle mogłabym nie mieć dzieci. A teraz jak chcę, to być może już nie będę mogła, bo zatrzyma mi się miesiączka, jajniki mają przestać pracować - menopauza, i dupa zbita! Następuje historyczna chwila - drugi raz od grudnia 2012 zdarza mi się płakać.

Z plusów w dniu dzisiejszym można odnotować, że:
Nic mnie nie bolało.
Jestem sama na sali, bo Małgosia się zmyła a nowego nikogo nie przyjęli (hurra!)
Jest ładna pogoda, dzięki której siedzę sobie przy otwartym na oścież balkonie, ale dzisiaj to i tak już nigdzie się nie wybieram, bo raz - nie chce mi się, dwa - rozmazałam się, trzy - szkoda mi kasy i cztery - za chwilę kolacja. A poza tym gdzie tu iść i z kim i  po co tak na prawdę:( Poczytam sobie i już... Zgniję w tym łóżku. Wypuście mnie jutro do domu...

DN na luzie o guzie

10 komentarzy:

  1. Nie będę Cię pocieszać, bo wiem, że to w tym momencie jest jeszcze bardziej wkurzające, także tego...
    Pakowanie czekolady (płynnej i stałej) w toku.
    Muah :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci dam czekolade! Na diete ide a nie czekolada mnie bedzie szczuc:( wrednas! Niczego juz z poczty nie odbieram i boje sie, ze zaczne miec leki na dzwiek domofonu, ze to znowu listonosz... Zlituj sie:)

      Usuń
    2. Ejże, przecież chciałaś tą hamerykańską :D możemy ją nazywać Kakao? :P

      Usuń
    3. Mozemy:) tak palnelam, bo bardzo mi smakowala!:*

      Usuń
  2. Głupie pocieszanie jest najgorsze. Jak u mnie podejrzewali guza nadnerczy to też dawali małe szanse na dziecko, a jedyne co usłyszałam od mojej mamy to "jak masz mieć dzieci to będziesz je miała" że niby kto o tym zadecyduje? :/ Fuck this shit! Nie wiem po co lekarz zadaje durne pytania skoro nikt wróżką nie jest :/ Ahh wylałam swój jad ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dobrze, mam nadzieje, ze pomoglo:) pewnie, bedzie, co ma byc! :*

      Usuń
  3. Ja Cię pocieszać wcale ale to wcale nie zamierzam, ale ... :-) Moja znajoma zachorowała na raka piersi w wieku 31 lat, mając już dwójkę (małych zresztą) dzieci, na skutek choroby usunęli jej obie piersi, przeszła chemie ... to było ok. 2006r., a w 2008 r. urodziła zdrowego, ślicznego mądrego synusia i odpukać póki co mają się oboje dobrze :-) (W jej przypadku ciąża nie była planowana, ale co chcę Ci przekazać, życie pokazuje, że czasami wcale tak ciężko o tą ciążę nie jest... nawet po takiej chorobie) P.S. menopauzę przeszła w bardzo młodym wieku, ale nie tak od razu po chorobie lecz po 5-6 latach, pozdrowionka i uściski :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze jest takie pocieszanie, denerwujące.Niby pocieszyciel tego nie robi umyślnie, ale jednak czasem mógłby się zastanowić, i lepiej nic nie mówić. Mnie strasznie wkurzało to, ja ktoś po śmierci mojej mamy mówił mi, że z czasem się przyzwyczaję, wszystko minie, będzie dobrze. A ja wiem, że będzie inaczej, że się nie pogodzę i nigdy nie przyzwyczaję. Nikt tego nie rozumie, chociaż nieraz już prosiłam (grzecznie) aby się przymknęli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, takie pocieszanie nic nie daje, to po co sobie strzępić język? Wiadomo, że ten, kto pociesza chce dobrze, ale czasem lepiej sobie darować...

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!