piątek, 24 maja 2013

Tak się zastanawiałam...

Huczało od decyzji, jaką podjęła w sprawie swojego zdrowia, a tym samym wyglądu, Angelina Jolie. "O Boże, taka piękna kobieta! Usunęła obie piersi, bo miała 87, czy tam ileś procent szans, że, jak jej matka, zachoruje kiedyś na nowotwór." Czy to nie logiczne, że wiedząc o takim prawdopodobieństwie raka w niedalekiej przyszłości człowiek próbuje się ratować? Komu życie miłe, pewnie zrobiłby to samo odstawiając na bok aspekty wyglądu i "niebycia w pełni kobietą", bo przecież kobieta, to składa się z samych cycków! Chodzące i gadające cycki. Nie ma cycków, nie ma kobiety. Nie ma dzieci - nie w pełni kobieta, bo nie matka. Nie ma faceta - dziwoląg. Ma facetÓW - puszczalska i dziwka. Kocham takie, jak i inne wszelkie stereotypy dotyczące nie tylko kobiet!

Wracając do raka piersi - kiedyś wspominałam o Mirce, że ma mnóstwo przerzutów z piersi - na wątrobę i inne organy. Przyjmowała chemię i miała naświetlania, czyli tzw. "terapię oszczędzającą". Znaczy oszczędzającą piersi - że nie zrobili jej operacji. Sama zainteresowana powiedziała jednak, że wolałaby, żeby "ciachnęli jej oba cycki a dla pewności jeszcze i macicę". Ja uważam, że będąc w takiej sytuacji, kiedy mam już prawie dorosłe dziecko, nie chcę więcej, i ponad 40 lat na karku, też wycinam sobie, co popadnie, jak leci, żeby mieć święty spokój. Jasne, że może tak być, że i po wycięciu, gdzieś tego raka się dostanie. Nie ma reguły, ale jeśli można coś z tym zrobić, to dlaczego nie. Czemu to jest takie dziwne? Pewnie normalniej byłaby ta cała sytuacja odbierana, gdyby nie zdecydowała się "okaleczyć" sama, tylko podaliby mediach, że grozi jej bycie Amazonką, bo lekarze jej radzą to zrobić a nie, że na własne życzenie pozbywa się, bądź, co bądź całkiem fajnych cycków. Spoko, stać ją - kupi sobie i wprawi nowe! A propos całej tej sytuacji, ostatnio czytałam gdzieś świetny kawał. Brzmi: Brad Pitt jest zdruzgotany po tym, jak Angelina podała do wiadomości, że zamierza usunąć sobie również jajniki. - "Myślę, że ona chce mi po prostu sp***olić kawałek po kawałku." Uwielbiam czarny humor. Dlatego też, teraz zapodam kawał nr 2 również tematyczny...:

Przychodzi facet do lekarza po wyniki i pyta:
- No i co, panie doktorze, co mi jest?
- Mam dwie wiadomości, dobrą i złą, od której zacząć?
- Od tej złej...
- Ma pan raka prostaty.
- A ta dobra?
- Rozejdzie się po kościach!

Hahaha, uwielbiam go! Opowiedziałam go nawet panu od naświetlań, który mnie zawsze przypinał do tego stołu, ten miły, Dawid, co to miałam u niego "chody" i mogłam sobie codziennie przychodzić na 17-tą :) On w ramach rewanżu opowiedział mi swój, ale ni cholery nie zrozumiałam. Ale piszę:

Przychodzi śmierć do technika radiologii i pyta: - Czy są dla mnie jakieś nowe slajdy?
KONIEC. Jak ktoś zajarzył, to chętnie się dowiem o co kaman...bo jak widać w tym wypadku yntelygencjo nie grzesze :(

Kurczę, miałam dziasiaj jechać z mamą na śląsk, m.in.później do Ikea, ale rozbolała ją głowa i nie jedziemy:( No trudno, jakoś sobie czas zorganizuję. Tak sobie siedzę w tym domu i mam tyle planów i pomysłów co robić, a potem siedzę w dalszym ciągu i zastaje mnie wieczór a tu nic nie zrobione:/ To się jakoś podobno nazywa. Chyba "lenistwo", ale nie wiem - nie chce mi się sprawdzać :P


DN nwlbjpg

11 komentarzy:

  1. Według mnie AJ podjęła bardzo dobrą decyzje tym bardziej ,że ma wycięte gruczoły w piersi ,a piersi zostaną po prostu czymś 'wypełnione ;) I będzie prawie tak jak było ;)
    Ja kawał rozumiem i jeden i drugi :D Również uwielbiam czarny humor ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zapraszam do ogromnej wrocławskiej Ikei (i na herbatę) :)
    Drugiego kawału nie zrozumiałam :\

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, kawału o techniku nie zrozumiałam...
    Myślę, że Angelina podjęła słuszną i odważną decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawały boskie :D sprzedam mężowi jak wróci z pracy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Skąd ja to znam z tymi planami. Ile razy to mając dzień wolny, w przeddzień rysuję w głowie dłuuugą listę czego tylko nie zrobię. I dupa. Na drugi dzień wszystko tak przeciągam - przede wszystkim zabranie się do roboty, że kończę praktycznie zrobiwszy nic. Ja to na pewno jestem arcygeniuszem lenistwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem mistrzynią odkładania wszystkiego na później, ale walczę z tym, jak i z lenistwem:) Bo życie to ciągła walka z samym sobą i praca NAD sobą, więc trza spiąć pośladki i pracować, żeby było lepiej :D :*

      Usuń
    2. Doskonale wiem o co chodzi. Ja walczę nad swoim wnętrzem od około 4 lat i wiem dobrze, że można!

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!