piątek, 10 maja 2013

Już tydzień w domu :D

Nawet nie wiem kiedy to zleciało. W szpitalu każdy dzień był odczuwalny. W domciu czas płynie lekko, bezstresowo i strasznie na luzie, więc może to dlatego udało mi się przegapić, że to wczoraj (a nie dzisiaj) minął tydzień odkąd wróciłam z Gliwic. Tak samo jutro minie tydzień odkąd ten mały Bąbelek umila nam życie.
Codziennie wstaję w okolicach 6.00 - wierzcie mi, że ja to jestem straszny śpioch, od zawsze! - ale wstaję bez mrugnięcia okiem. Trochę się, jak to się mówi, ogarniam, ubieram się, zapinam smyczuszkę, biorę klocka na ręce i schodzimy dwa piętra w dół. Znoszę go na rękach, bo zdażyło mu się zacząć sikać na wycieraczce. No to ja go do góry a ten taaaaaki strumień, bo jeszcze nie zdążył wstrzymać ;) Miałam potem wycierania... Ale później na dole jeszcze okazało się, że jeszcze czymś można sobie siknąć. OK, koniec o psich potrzebach fizjologicznych!!!

Spadła mi odporność, ciut zmarzłam którejś z pierwszych nocy w domu i w związku z tym jestem trochę chora. Nie bardzo, ale mam taki przeokropny kaszel oskrzelowy. Mam go średnio raz, czasem dwa razy do roku i to moja jedyna "choroba" w ciągu roku. Tak, nawet gardło mnie nie boli, żadnych gryp itp.
Zaczyna się tak, że zatyka mnie w klatce piersiowej, potem przestaję mówić na jakiś czas, w następnej kolejności zaczynam mieć ten bardzo bolesny kaszel, który odrywa się tylko jak piję ACC Max (który Wam polecam jeśli macie problemy z takim właśnie kaszlem!) Albo Herbapect. Przynajmniej na mnie działają. ACC kocham, bo świetnie mi pomaga! Wzięłam też Aspirynę przed snem, więc fajnie się wypociłam, Mąż mnie opukał po plecach przed snem i przespałam długo, bo aż prawie do 5.00. Normalnie budziłam się koło 3.00.
Gdyby nie ten głupi kaszel, to jechałabym sobie na jakieś małe zakupy :( A tak... T. mnie nie puści mimo, że nie ma go ze mną, bo pojechał zasuwać przy elektryce w naszym domu.

Dzisiaj o 19.00 będą się działy dziwne rzeczy ;) Otóż, jest taki pan z Brazylii. Uzdrowiciel - mówią na niego - Jan od Boga -> KLIK. Moi Rodzice się dowiedzieli o nim z telewizora ;) Z jakiegoś diskawera, czy innego planeta i stwierdzili, zwłaszcza Mama, że po prostu musimy do niego pojechać. Zresztą ma taki niecny plan, żeby może w listopadzie przy kolejnym wyjeździe z PL, które są co jakiś czas organizowane... Tata już został zagoniony do wyrobienia sobie paszportu, co czeka i mnie. Zobaczymy. W każdym razie pan uzdrawia również na odległość, tylko trzeba mu wysłać zdjęcie. Zostało to uczynione. Jacyś ludzie z PL tam pojechali otrzymawszy m.in. moją fotkę w białym ubraniu, bo Jan sobie tak życzy. Wczoraj dostałam smsa, że dzisiaj o 19.00 czasu polskiego będzie na mnie "działał". Potem mam przez 12 godzin leżeć. Spoko, będzie noc, więc wtedy się leży, to 12h poleżeć mogę. Co prawda od razu wpadłam w panikę - A co jak mi się zachce siku i będę musiała iść do łazienki?! Ale przecież nie siejmy paniki! Nie wiem co sie wtedy robi, chyba mam leżeć i, nie wiem, myśleć o nim?! O sobie?! O zdrowiu, że mi się poprawia?! Pomodlić się?! Na wszelki wypadek zrobię to wszystko na raz:) Nie spodziewam się czuć jakichś prądów, czy czegoś takiego, ale nie wykluczam. Zresztą przeżyję to dziwne doświadczenie, to na pewno dam Wam znać jak było :) Trzymajcie kciuki, ale chyba krzywdy mi nie zrobi.

DN nwlbjpg

10 komentarzy:

  1. Nie zrobi:) Niekoniecznie w to wierzę ale jeśli Ty wierzysz co całym duchem jestem z Tobą:)
    Szkoda, że tak daleko - bo byśmy z piesiurami pospacerowały - ja też bardzo rano chodzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam doświadczeń z takimi zjawiskami, ale nie wykluczam:) Jest w końcu tyle rzeczy na tym świecie, o których nie mamy pojęcia.. No, daleko... dzisiaj o Tobie myślałam, bo mówili o cebularzach;):*

      Usuń
  2. Pieeeeesiu <3<3<3 Zakochałam się w nim i ja! Na odległość :)
    Zwierzęta mogą mieć psychoterapeutyczne możliwości dla ludzi, pamiętam mojego ukochanego psa w najgorszych momentach mojego życia. I super, że to psiak a nie suka, jakoś wolę facetów nawet w psim wydaniu :) Ja mam kocura i nie czuję się dziwnie jak śpimy razem w łóżku ;) Zdrowiej z kaszlu! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Oj, jest cudny ten mój mały liseczek, to fakt. Wszystko, co małe jest świetne, chociaż czasem niezła cholera z niego, ale temperujemy mu charakterek:)
      To mój pierwszy piesek, a nie suczka, ale jest tak samo kochany:D
      Dzięki:*

      Usuń
  3. widzisz jak szybko czas leci, życzę zdrowia oby ci szybko kaszel przeszedł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano leci.. raz dobrze, raz gorzej, że tak o, raz i już zima, za chwilę lato i tak w kółko...:)

      Usuń
  4. Kochana, Bizkit jest cudownieńki. :-)Fajnie jest mieć takiego wyjątkowego domownika. Nie wiem, czy wierzyć w uzdrowicieli, ale jestem z Tobą całym sercem. O tym panu już słyszałam. Buziakuję. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bizkit dziękuje merdając ogonkiem do Ciebie;) ja nie słyszałam o nim nigdy wcześniej, ale zobaczymy. buźka!!!:*

      Usuń
  5. Z reguły nie wierzę w takie rzeczy, ale kto wie? w każdym razie trzymam kciuki, no przede wszystkim za to żebyś się nie posiusiała =P
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki wielkie. właśnie odpoczywam... jeszcze 8h, ale cóż w nocy robić jeśli nie spać?;)

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!