poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Kryzys - IO dej fyftiin

Dzisiaj już chcę do domu. Bez jaj. Zwyczajnie mam kryzys. Pewnie przez to, że nie ma zabiegów i strasznie mi się dłuży! Perspektywa tego, że minęły dopiero dwa tygodnie... z siedmiu nie jest pocieszająca. W przeliczeniu na "lampki" zostało ich 23, wszystko przez ten pierwszy tydzień, z którego wykorzystałam tylko dwa dni. Jeszcze prawie trzy razy tyle, ile już tu jestem. Nie będę o tym myślała, to może w magiczny sposób czas przyspieszy. Zauważyłam też, że jak siedzę sama, bez odwiedzin, to szybciej robi się wieczór, noc i nowy dzień. Złudne to bardzo, ale ważne, że działa :)

Zacisnęłam zęby w trakcie odwiedzin mojego T., żeby mu nie truć jak to bardzo już tęsknię za domem. W końcu twardym trza być, nie miętkim. Co, ja nie wytrzymam? Wytrzymam, ale co sobie ponarzekam, to moje. Mogę! W końcu nie narzekałam przez tyle miesięcy. Od grudnia nie narzekałam. Na nic! No to chyba teraz trochę mogę, hm? Delikatnie, nie mówię, że zaraz będę rozpaczać, ale wyrzucę sobie to i owo i mi przejdzie.

Dzisiejszy dzień odwiedzinowy znów był pod znakiem "małych odkrywców". Zapuściliśmy się aż na poziom -1 do... uwaga! Tunelu! Gdzieś ukryte schody zaprowadziły nas pod parter. Tam, patrząc w lewo i w prawo korytarz długi i wąski z "trupim" światłem. Bezzapachowy. Zimny. Straszny. Adrenalina skoczyła, gęby się uśmiechnęły i wycedziły tylko - "Łaaaał... idziemy?" No i poszliśmy. Najpierw w prawo. Napis przy drzwiach - "Prosektura", skojarzenie z prosektorium, czyli zwłokami. Brrr... Ciarki mi przeszły po plecach. Mocniej złapaliśmy się za ręce, ale idziemy. Za rogiem ciemno, zupełnie nic nie widać i wieje chłodem. Nie starczyło nam odwagi, żeby tam się zapuścić. Wracamy.

Ktoś idzie!

Ubrany na biało. Zawsze możemy udawać, że szukamy wyjścia. Wszedł gdzieś "w ścianę", więc zamiast wrócić tym samym wejściem poszliśmy prosto, czyli od schodów tak jakby w lewo. Korytarz jeszcze dłuższy, momentami ciemny i ciut straszniejszy. Zaraz przypomniały mi się wszystkie horrory, które tak lubię oglądać. Idę. Przecież obok T. idzie się z uśmiechem od ucha do ucha nawet na rzeź. Nagle przed nami drzwi. Za nimi ciemno. Idziemy wartkim krokiem, pewnym. Drzwi automatyczne! Otworzyły się przed nami jak wrota. Podskoczyliśmy oboje. No dobra, bardziej i wyżej podskoczyłam ja! Chwciłam mojego obrońcę obiema rękami i zahamowałam tym samym nasze przemieszczanie się za te drzwi, za którymi było ciemno, i gdzie korytarz skręca w lewo...
Nie wiemy dokąd, ale pójdziemy tam jeszcze raz, żeby to zbadać!

Otwarcie drzwi zbiegło się z głośnym podskokiem na nierównym kaflu metalowego wózka prowadzonego przez jakiegoś innego (albo tego samego) chłopaka w bieli. W tył zwrot.
- "Przepraszam,  będzie tu jakaś tabliczka "schody", bo nie wiemy dokąd mamy iść?" - T. zagadał tak dla ratowania sytuacji, że tak na prawdę, to nas tu nie ma i przecież nigdy nie było.
- "Musicie iść korytarzem prosto do końca i tam będzie klatka schodowa". (Serio? Może jeszcze ta sama, którą weszliśmy? :P)

Odważni? Przede wszystkim ciekawi. Teraz już tylko tego dokąd prowadzi ten korytarz skręcający w lewo za automatycznymi drzwiami...

DN nwlbjpg

6 komentarzy:

  1. =D do końca Twoich wczasów to będziesz mogła mapkę całego IO stworzyć. Powodzenia w zwiedzaniu =P
    ps: też uwielbiam takie horrory, tylko zawsze muszę podpowiadać bohaterom co mają robić (są tacy głupi czy co? boją się że ktoś jest np w domu i krzyczą: ktoś tu jest??!! Billy??!! To ty??!! To na pewno im pomoże =P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwiedzanie jest supeeer:) tez mnie to wkurza w horrorach, ze mna sie nie da, bo duzo gadam jak ogladam;D

      Usuń
  2. Ciekawa opowieść :-) Będziesz znała wszystkie zakamarki IO. Buziakuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam jak coś opowiadasz :) Strasznie fajnie się to czyta :) Trzymaj się Kochana przecież wiesz, że jesteś moją superwoman :)

    OdpowiedzUsuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!