wtorek, 26 marca 2013

Kolejne wagary :) - IO dej najn

Dzień jak co dzień aż do 13:00, kiedy to ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam zadowolonego, uśmiechniętego, dziarsko wchodzącego do sali mojego Kochanego T. Zawsze jak go widzę, to japka od razu mi się cieszy i nie mogę tego opanować:) Śmiesznie...

Zerwaliśmy się z IO samochodem najpierw do marketu Leclerc a potem do "galerii" Arena. Połaziliśmy, dokonaliśmy ulubionych przeze mnie zakupów lakierowych. Naciągnęłam Małża na aż 3 i jutro zamierzam wypróbowywać :D Pewnie starczy mi palców!

Trochę tu, trochę tam, obiadek w szpitalnym bufecie, chwilowe pilnowanie pustej sali Mirki i Ali, szwędanie się aż do 18:00 kiedy to "Moja Misia" w końcu opuściła mnie i według planu dojazd zajął mu póltorej godziny, a mnie za chwilę w sumie zawołali na "lampy". To spowodowało, że ominął mnie odcinek 1z10, czego nie mogłam odżałować, ale już mi przeszło. 

Pierwszy raz byłam na "żółtym" i oczywiście niczym się on nie różni od innych. Zagadałam nawet z fizykiem, który akurat dzisiaj mnie "obsługiwał" - zakładał maskę, ustawiał itp. - czy podczas naświetlań mam prawo widzieć jakieś niebieskie światło, które wydawało mi się, że widzę... i zapach, jakby ozonu. Powiedział, że promienie nie mają koloru ani zapachu, więc nie mogę widzieć nic niebieskiego, i że to działa na zasadzie jakby wielu kserokopiarek czy jakoś tak. I że to powietrze może tak pachnieć, wlaśnie jak O3. Ach, ja i ten mój węch:)

Czekając na lampeczki pod "żółtkiem" poznałam kolejną dziewczynę z oddziału, która dotrzymywała towarzystwa Mirce (tej śmiesznej;). Małgosia. Miała operację w Sosnowcu u tego samego profesora, co ja:) Nie zorientowałam się, że też na głowę, bo włosy na dłuższe ode mnie i to sporo. Udało jej się, że obcięli jej tylko część włosów znad czoła. A ze środka około 3/4 guza, żeby jej nic nie uszkodzić. Pewnie ze mną było tak samo i teraz obie musimy się dodatkowo ponaświetlać:p Wychodzi dzień po moich urodzinach...

Jeszcze mamy kiedyś porozmawiać, bo musiała już iść. Jest bardzo symatyczna, już ją widywałam "przy lodówce" i wymieniałyśmy się uśmiechami, ale jak pisałam poprzednio, nie będę jej specjalnie szukać po oddziale, zwłaszcza, że teraz jestem w trakcie kończenia kolejnej książki. Mam tu jeszcze jedną i w domu ze dwie, które mam nadzieję połknąć podczas mojego pobytu tutaj. Korzystam w wolnego czasu i tego, że nic się nie dzieje. Z nowopoznanymi będę rozmawiać podczas przypadkowych spotkań, więcej mi nie potrzeba. Nie, nie jestem niemiła. Nie chce mi się zwyczajnie i już. Wolę sobie sama pogadać do siebie, jak to mówią, czasem trzeba porozmawiać w końcu z kimś inteligentym i na poziomie ;) A nie tylko, ja to mam to, mnie operował ten, boję się tego i tego, wychodzę wtedy i wtedy. Whatever! Ja może wyjdę 2 maja, mam taką nadzieję, tak mi wychodzi z obliczeń, ale będę musiała sobie to załatwić wcześniej, co planuję:) Do tego czasu mam nadzieję, że nie umrę z nudów, ale na pewno nie jeśli będę sobie pozwalała na taką cudną odskocznię, jaką są wagary w doborowym towarzystwie mojego T.:) :*

DN dzisiaj na b.dużym luzie:)

5 komentarzy:

  1. Wagary udane! :D Ciekawa jestem jakie lakiery wybrałaś :D Co teraz fajnego czytasz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat byla promocja na Coral w Leclercu, za 2.99:) mieta 156, roz 90 i brudny roz 166:)
      wlasnie skonczylam 'Pani na Mellyn' a wczesniej ten 'Kod Uzdrawiania', na jutro mam 'Sekret udanego malzenstwa';)

      Usuń
    2. czytałam książkę Pani na Mellyn' ale nowsze wydanie, które ma tytuł guwernantka :) Po sekred udanego małżeństwa nie sięgnę bo nie lubie poradników, a tym bardziej małżeńskich ;)

      Usuń
    3. nie jestem pewna czy to jest poradnik...dopiero zaczęłam:)

      Usuń

Błagam, nie piszcie, że mi współczujecie, bo na prawdę nie ma czego!