Wczoraj T. uświadomił mi, że ten ostatni zastrzyk z przedwczoraj, jak myślałam drugi z sześciu, wcale nie jest drugi, tylko jest kontynuacją 1-go cyklu chemioterapii wg schematu PCV, co zresztą cytuję z wypisu, którego do tej pory nie przeczytałam całego. Ale shit! To ile to potrwa?! Skoro dwa (o ile nie więcej) zastrzyki co 6-8 tygodni tworzą pierwszy cykl, a ma ich być 6, to kiedy to się skończy? W grudniu przyszłego roku?! Nawet nie mam już siły tego liczyć i już mi się odechciewa. Ale w dupce tam. Byle do przodu, po drodze czeka mnie kilka miłych wydarzeń, więc mam nadzieję, że jakoś to będzie.
Nadal mam lenia, a tu w już jutro czeka nas wyjazd aż do Szwajcarii do "Jana od Boga", który ma być w Bazylei między 19-21 lipca. Co prawda lepsza Szwajcaria niż Brazylia, chociaż czasowo wyjdzie pewnie podobnie, ale cenowo znacznie mniej. Jedziemy samochodem i to tym mniej wygodnym, ale nowszym, który zdecydownie mniej pali niż "babunia" mojego T., która na zegarku ma już grubiutko ponad 300 tysięcy, ale jeszcze się dzielnie trzyma. Prowadzi oczywiście biedny T., dla którego w zasadzie to żaden problem, ale szkoda mi go, bo on na co dzień musi pokonywać w pracy bardzo duże dystanse a tu jeszcze na urlopie to samo. Jemu to jednak nie przeszkadza i jakby mógł dojechałby bezpośrednio do Genewy za jednym zamachem, ale moi rodzice protestują, bo boją się, że nie wytrzymaliby tyle czasu na raz. Dzięki temu, albo przez to, pozwiedzamy coś po drodze, ale też wydamy kasę na noclegi.
Nadal mam lenia, a tu w już jutro czeka nas wyjazd aż do Szwajcarii do "Jana od Boga", który ma być w Bazylei między 19-21 lipca. Co prawda lepsza Szwajcaria niż Brazylia, chociaż czasowo wyjdzie pewnie podobnie, ale cenowo znacznie mniej. Jedziemy samochodem i to tym mniej wygodnym, ale nowszym, który zdecydownie mniej pali niż "babunia" mojego T., która na zegarku ma już grubiutko ponad 300 tysięcy, ale jeszcze się dzielnie trzyma. Prowadzi oczywiście biedny T., dla którego w zasadzie to żaden problem, ale szkoda mi go, bo on na co dzień musi pokonywać w pracy bardzo duże dystanse a tu jeszcze na urlopie to samo. Jemu to jednak nie przeszkadza i jakby mógł dojechałby bezpośrednio do Genewy za jednym zamachem, ale moi rodzice protestują, bo boją się, że nie wytrzymaliby tyle czasu na raz. Dzięki temu, albo przez to, pozwiedzamy coś po drodze, ale też wydamy kasę na noclegi.
Wyruszamy między 21-0.00 i najpierw kierujemy się do St.Gallen - zaraz na początku Szwajcarii. Rano jak dojedziemy i odpoczniemy, a T. trochę odeśpi, to pozwiedzamy i tam też nocujemy. We wtorek rano jedziemy do Genewy, może przez Zurych albo Berno i Lozannę. Śpimy w jakiejś małej miejscowości zaraz za granicą francuską - Prevessin-Moens. Kolejnego dnia, czyli 17.07 wjeżdżamy kolejką na Aiguille du Midi, potem 18.07 spotykamy się ze znajomą Mamy ze studiów, taką moją przyszywaną "ciocią", z którą mamy częsty kontakt, ale widujemy się - z wiadomych względów - niezbyt często, bo średnio raz na około 7 lat, więc cieszę się na to spotkanie, bo to strasznie ciepła i sympatyczna osoba! Tego samego dnia, pewnie koło południa, po kawce i spacerku wyjeżdżamy do ostatniej już destynacji, czyli Bazylei, gdzie spędzimy trzy dni - do 21.07. W piątek idziemy wszyscy razem na to spotkanie, a pozostałe dwa dni ja będę chodzić sama, a cwaniaczki pójdą sobie zwiedzać miasto... :( Średnio jestem zadowolona, ale cóż, zapłacone, raczej mi nie zaszkodzi, ale co sobie pomedytuję, to moje. Ciekawe ile będzie ludzi, ale pewnie mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo... Jakoś przeżyję i to, ale mam nadzieję, że dość szybko zleci.
Kocham podróżować, ale widmo tych spotkań w weekend za tydzień jakoś przysłania mi radość z nadchodzącej możliwości zwiedzenia innego kraju, w którym akurat jeszcze nie byłam. Odezwę się pewnie po powrocie, więc ciekawi niech już powoli obgryzają paznokcie :D
DN na luzie o guzie
no to spokojnej podróży =)
OdpowiedzUsuńszkoda, że ta cała chemia tak długo musi trwać, ale tak jak piszesz grunt, że do przodu.
Trzymaj się cieplutko =*
dzięki Kochana:*
Usuń;) Ja to bym też chętnie pojechała tam z wami ;) Kuzynka kuzynki zaprasza nas do siebie bo jej się nudzi bez towarzystwa które nie jest:
OdpowiedzUsuńa) jej mężem;
b) jej dziećmi;
;) Bywaj zdrów :*
To też zmienisz otoczenie:) Zgarniemy Cię jak chcesz, bo będziemy przejeżdżać niedaleko jadąc w tamtą stronę:) buziaki:*
UsuńAle zobaczysz piękne miejsca. *____* rób dużo zdjęć! :D :* i przywieź jakiś zegarek szwajcarski! Ewentualnie scyzoryk.... albo ser! XDDDD :D :*
OdpowiedzUsuń...albo czekuladę, albo obrabowany bank;) ser to by chyba stinkał w wozie... :*
UsuńNo to faktycznie przesunie się w czasie ta chemia, ale czas tak szybko leci, że nawet się nie obejrzysz i będzie wszystko za Tobą :) Wykorzystaj każdą wolną chwile :) A my (z mężem of course :D) czekamy na relacje po powrocie :) Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację:) Jak tylko wrócę, to zaspokoję Waszą ciekawość i postaram się od razu napisać co się działo:* Pozdrawiam Waszą dwójkę!
Usuńno to szykuje Ci się ciekawy wyjazd
OdpowiedzUsuńszczęśliwej podróży
Szerokiej drogi, szczęśliwej podróży i baw się dobrze. :) A chemia zleci tak szybko, że nawet nie zauważysz. Zobaczysz. :) Na początku drogi wszystko wydaje się taaaaaakie długie, a potem ciągle sobie zadajesz pytanie, kiedy to zleciało. :)
OdpowiedzUsuńRacja, aż mi lepiej:) Poza tym jestem na miejscu i jest świetnie :D Pozdrowienia!!!
OdpowiedzUsuń