Tak mnie naszło na małe przemyślenie dotyczące tego, kto tak na prawdę ma się "gorzej" w związku: chory z rakiem-partner. Obserwuję właśnie obrazek. Państwo, (60+) z Rzeszowa, on się tu przeprowadził na czas jej naświetlań, czyli około 6 tygodni. Traktuje ją jak dziecko mimo, że jak go nie ma, to ona sama sobie świetnie ze wszystkim daje radę. (Poza tym, że wczoraj zażyczyła sobie, żeby spać przy zapalonym świetle... Zaproponowałyśmy jej tabletkę nasenną od sióśtr i zapewniłyśmy, że tu nie ma "baboków" i można spać bez światła. Zasnęła i lampki pogasiłyśmy.) Ich prawie każda rozmowa przez telefon kończy się poirytowaniem ze strony pani, bo po operacji widocznie coś jej uszkodzili delikatnie i nie może się tak od razu wysłowić, a on biedny nie wie z czego jest zrobiony kubek, którego ona akurat potrzebuje. Potem ze zdenerwowania zdaża jej się płakać niemal po każdym telefonie. I tak sobie siedzi obok niej i czeka nie wiadomo na co. Prowadza do ubikacji i wystaje pod drzwiami jak wazon zaglądając przez szybę... A ona marudzi i wykorzystuje to, że on tak się poświęca. Nie wiem kogo mi bardziej szkoda. Pewnie strasznie trudno jest zrozumieć chorą osobą i przyzwyczaić się do jej kaprysów, nastrojów i zachowań. W końcu choroba też zmienia człowieka. Mam nadzieję, że ja się nie zmieniłam i się nie zmienię w jakiegoś trana i potwora ;) Ale w razie czego - beware!
Miałam dzisiaj nie mieć gości, ale prawdopodobnie przyjadą moi rodzice pogadać z lekarką, bo mają do niej jakieś pytania w związku z "dalszym leczeniem". Jakim leczeniem? Z czego? Matko... Jakieś leczenie pozaenEeFZetowskie sobie wymyślili. Nie wiem o co chodzi, bo oczywiście sama zainteresowania dowie się na koncu, albo wcale, i nie poodba mi się to. Wychodzę i sprawa zamknięta, a nie jeszcze jakieś leczenie mi kombinują! Tym samym nie odpocznę jak planowałam, bo muszę lecieć na dół do rejestracji ich doupoważnić do odbierania informacji nt. mojego stanu zdrowia, dlatego, że póki co upoważniony jest tylko T. Plusem jest to, że chętnie kupię sobie jakąś bombeczkę kaloryczną w bufecie, huehuehuehue!
Countdown:
22 - urodziny, 22-gie lampy
23 - 23
24 - 24
25 - 25
26 - 26
27 - wolne
28 - wolne
29 - 27-me naświetlania
30 - 28
1.05 - wolne
2.05 - 29, przedostatnie naświetlania (!!!)
3.05 - oczywiście znowu wolne
4.05 - wolne, bo sobota
5.05 - jw, bo niedziela
6.05 - 30, w końcu ostatnie lampy
23 - 23
24 - 24
25 - 25
26 - 26
27 - wolne
28 - wolne
29 - 27-me naświetlania
30 - 28
1.05 - wolne
2.05 - 29, przedostatnie naświetlania (!!!)
3.05 - oczywiście znowu wolne
4.05 - wolne, bo sobota
5.05 - jw, bo niedziela
6.05 - 30, w końcu ostatnie lampy
DN nwlbjpg
W sumie nie powinien ten biedny facet. Odwiedziłby kilka razy żonę, to by się stęsknili i nie byłoby czasu na kłótnie, sprzeczki itp =) I babka by odżyła jakby sama się sobą zajęła.
OdpowiedzUsuńDobrej nocki chrum, chrum =P
ps: ciesz się, że rodzina o Ciebie tak dba =)
Zgadzam sie w 100% a tak 'jedzie po nim jak po lysej kobyle'...
UsuńA pewnie, ze sie ciesze!:p chrum!:)