Nie, nie żegnam się jeszcze z Instytutem, niestety. I nie zaczynam w ten sposób, żeby znowu narzekać, ile to mi nie zostało, bla bla bla.
"Adieu" przeczytałam ostatnio na karawanie, który mijał nas jak szliśmy z T. z Instytutu do parku. Zaraz wywołało to w nas uśmiech, a ja pociągnęłam wątek, że fajnie byłoby mieć dom pogrzebowy o nazwie "See you later". Zastanowię się nad takim biznesem :) W końcu zawsze człowiek się będzie rodził, jadł chleb, chorował i umierał. Jak ktoś nie ma pomysłu na własną działalność gospodarczą, to służę powyższą listą ewentualnych zajęć na to rosnące bezrobocie. :)
Byliśmy dzisiaj w Decathlonie, ale żadnej, ani jednej fajnej czapki nie było! Udało mi się jedynie zjechać na tyłku z jednej skarpy w drodze z Areny do Decathlona/u, oczywiście w czystych spodniach... Z takim trawskiem na zadku chodziłam potem po sklepie, bo cóż mogłam poradzić. Za to na pocieszenie znalazłam taki jakiś śmiszny komin - cienki, oczywiście fioletowy. Można go nosić na szyi albo, co mnie bardziej interesuje, na głowie na kilka sposobów. Bardzo mi odpowiada i zakłada się go strasznie szybko. Niedrogi, oddychający, w moim kolorze. Czego chcieć więcej? :) Jestem mega zadowolona z zakupu i póki co odpuszczam kupno czapki. W zasadzie pełni on rolę czapki właśnie.
Dzisiejsze, 18-te lampy odbyły się w zawrotnym tempie. Wróciliśmy z tego Decathlona/u akurat przed 17-tą i poszliśmy na "żółty", gdzie dowiedziałam się od mojego przemiłego pana, jak się okazało - Dawida, że z jakiegoś powodu mam iść na "złoty". Maska w garść i poczłapalim. Byłam pierwsza i zaraz mnie zawołali. "Złoty" zauważyłam, że chyba ciut szybciej działa. Jakoś tamtejszy Cyklop żwawiej się porusza niż "żółty" i już po 15 minutach od wejścia wychodziłam. Takie naświetlania to ja rozumiem! Swoją drogą bardzo to jest denerwujące, że dla tych zaledwie 15 minut dziennie się tu spędza tyle czasu, w dodatku razem z weekendami...
Emilia vel Pamela dzisiaj opuściła IO zostawiając za sobą zapchany, upaprany mazią niewiadomego pochodzenia zlew, i nareszcie wolną łazienkę, z której będziemy mogły normalnie skorzystać, o której nam się będzie żywnie podobało!
Aktualnie popijam sobie cudowny sok z wyciśniętych moimi ukochanymi mężowymi rączkami pomarańczy oglądając 1z10 na "moim" telewizorze, który dzisiaj napędził mi stracha, bo nie działał, ale potem cudownie znów "ożył"!
Aktualizacja kalendarza, pozwólcie, że będę sobie skreślała :DD
17.04 - 19
18.04 - 20, czyli 2/3
19.04 - 21
20.04 - sobota, więc wolne
21 - niedziela, jw
22 - urodziny, 22-gie lampy
23 - 23
24 - 24
25 - 25
26 - 26
27 - wolne
28 - wolne
29 - 27-me naświetlania
30 - 28
1.05 - wolne
2.05 - 29, przedostatnie naświetlania (!!!)
3.05 - oczywiście znowu wolne
4.05 - wolne, bo sobota
5.05 - jw, bo niedziela
6.05 - 30, w końcu ostatnie lampy
DN nwlbjpg
Skreślam razem z Tobą Miniu:)
OdpowiedzUsuńdzięęęęks :) :*
UsuńHahaha wiesz że ja tez kiedyś zjechałam z tej skarpy? Od tamtej pory chodzę na około. A zjeżdżając chciałam ratować się rękami i błoto wleciało mi do rękawów, że się nie umiałam domyć w Decaczesiu =P
OdpowiedzUsuńChyba lepiej nie wiedzieć co za pamiątki Pamela po sobie zostawiła =)
Miłego wieczorku =*
to widzę, że obie jesteśmy mądre, skoro tam są normalnie niedaleko schody... ;)
Usuńoj tam oj tam... Kto by tam schodami chodził jak można ślizgiem.
UsuńNajlepsze, że jakiś czas wcześniej śmiałam się z laski, która tam wywinęła orła =) los mnie pokarał.
Aaaa widziiisz! Dziadek sie smial i to samo mial:p :)
Usuń