piątek, 24 października 2014

Rezonans i po rezonansie

Co u mnie? Wstałam o 4.50 kładąc się spać po 23.00, bo wczoraj późno wróciliśmy od dermatolożki. Poza tym o 2.43 już się obudziłam, bo czuwałam czy to czasem nie już. Na szczęście jeszcze zasnęłam. To co może być? Lekkie niewyspanie, ale nadaję się do życia. Chociaż z upływam kolejnych godzin dnia coraz mniej...

"Do krwi" nie było dużo ludzi i stałam w kolejce około 30', czyli nie było tragedii. Potem śniadanie i niemal od razu rezonans. Super, bo wszystko odbyło się mega szybko i wyszliśmy z Instytutu ciut po 10-tej. W "kosmicznej kapsule" dzisiaj jakoś czułam się wyjątkowo mało komfortowo. Chciałam, żeby to się szybko skończyło, ale trwało tyle, co zwykle. Z 15/20' potem kontrast i kolejne 10'. Jakoś wytrzymałam chociaż przetrzymali mnie przed końcem bezczynnie jak ja już marzyłam o tym, żeby wyjechać z tej "trumny". Było-minęło. Omówienie zdjęć 4.XI.

Na pocieszenie lody z bufetu i zakupy w Auchan. Naprzymierzałam się kilku ekstrakiecek na jutrzejszą imprezę (70-tka cioci), ale niestety alby były za krótkie, albo jeszcze za małe... albo, co mnie ostatnio dziwi - za duże :/ Niestety jedna taka na serio EXTRA mogłaby być większa, ale nie było rozmiaru ;( I teraz masz ci los. Nie wiem w czym "wystąpię" na tych urodzinach. Mało tego jutro mam imieniny i też z tego powodu powinnam wyglądać jak to mówią ostatnio coraz częściej w TV - petarda!

Mój T. zarósł jak .... nawet nie wiem jakiego porównania użyć..... - ma za długie włosy i zapuścił, Bóg jeden wie po co, brodę:/ Wygląda, nie przymierzając jak jakiś kloszard :/ Znajomi się dziwią i czasem prawie go nie poznają... 

Rano pewnie czeka mnie przeprawa z nim w stylu: " Nie widziałaś może...? Na bank widziałaś, tylko schowałaś! Gdzie mi to schowałaś...? No nie wiem w czym mam pójść! Które butyyyy...?" Już nie mogę się doczekać :(((
Jednak jako typowy łasuch najbardziej nie mogę się doczekać jutrzejszej wyżerki... Jeśli zadzieje się coś interesującego, to się podzielę wrażeniami, nie obiecuję, że nastąpi to od razu jutro... :D

A póki co może ogarnę się na jutro, bo i tak średnio idzie mi oglądanie Sherlocka Holmes'a...
Cheers!

DN na luzie o guzie

piątek, 10 października 2014

Mniodek na me serce

Dzięki 'iza1' za miłe słowa, że "fantastycznie, że znów wróciłam" i "żebym znowu nie znikała".

Cóż, wytłumaczę się krótko: nie było mnie, bo uznałam, że nic ciekawego się nie dzieje w życiu mem i o czem tu pisać. Rzuciłam się w wir pracy, bo znów rok szkolny. Uczniów mam bardzo dużo i cieszy mnie to ogromnie. Doszło nawet do tego, że jak ktoś dzwoni i chce się umawiać, to muszę na wstępie informować, że albo koło południa albo wcale. Zazwyczaj rezygnują, bo to czas, kiedy są w szkołach/ pracy. No i dobrze, bo już bym chyba wyzionęła ducha. Ostatnio myślę czy by nie zrezygnować z kilku godzin, bo już sama myślę, że mam ich za dużo. Jeszcze jakby większość nie była wyjazdowa, tylko stacjonarna, to ok, ale czasem przemierzam miasto w czterech kierunkach. Jeszcze się zastanowię, bo w środę czułam się beznadziejnie: bolała mnie głowa (jak się potem okazało z lekkiego odwodnienia i ciśnienia) i było mi niedobrze... Odwołałam resztę lekcji w tygodniu i wróciłam do domu. Tam uzupełniłam płyny i poszłam spać. Przeszło i muszę przyznać, że sama świadomość, że do końca tygodnia mam wolne napawała mnie optymizmem, że będę mogła się pobyczyć w domu i NIGDZIE nie wychodzić. Dzisiaj jednak trochę już mnie nosiło. W końcu ile prań można wstawić, wywiesić a potem poskładać i pochować do szafek?

Pojechałam do mojej M. "na kawę". Ponieważ dawno się nie widziałyśmy, miałyśmy sobie sporo do opowiedzenia. Wygadałam się, podpieściłam jej maleńką Tosię, która jest prześliczna!!! (Informuję, że mnie ciężko zadowolić jeśli chodzi o urodę dzieci, bo nie wzdycham, nie ocham i nie acham nad każdym małym rozdartym, zaplutym stworzeniem, nawet tym z rodziny!) A tu muszę przyznać, że Antonina Maria K. jest dzieckiem przepięknym i pełnym wdzięku, wprost do schrupania!

Dzień minął w porządku z równie miłym akcentem na koniec, bo przyjechał szwagier ze swoją narzeczoną, bo czegoś potrzebował od T. Pogadałyśmy sobie i po raz kolejny stwierdziłam, że D. jest zajebista. Uwielbiam ją i strasznie się cieszę, że będzie "w rodzinie" :D :D :D Jutro do niej skoczę pomóc jej w sprzątaniu, albo raczej, żeby spędzić z nią trochę czasu na pierdołach (a sprzątaniu tak przy okazji;)

Dobrej nocki to you all!

DN na luzie o guzie


czwartek, 9 października 2014

:(((((

No i stało się.

Ala się poddała i w poniedziałek 6.X odbył się jej pogrzeb. Dowiedziałam się o tym w niedzielę, bo nie miałam aż do dzisiaj internetu. T. zwolnił się z pracy i pojechał ze mną. Całą mszę przepłakałam. Potem jeszcze było gorzej, jak wynosili trumnę z kościoła a za nią szły jej dzieci i mąż, (którego jeszcze nie poznałam i już pewnie nie poznam) Najmłodsza - Natalia 11, Kacper 13 i Olga 14. Olga, to skóra zdjęta z Ali, więc tym bardziej było mi ciężko na nią patrzeć.
Do dzisiaj jeszcze nie mogę uwierzyć... 
Alicja nigdy nie wierzyła, że wyjdzie z tego i to się sprawdziło:/ Ja powiedzmy "położyłam na to lachę", nie myślała o żadnym guzie itp. i udało się. Jednak nastawienie ma przeogromne znaczenie! 

Alka, wstawaj! Umówiłyśmy się, że jak wyjdziesz, to zabierzesz mnie, w ramach rewanżu, na wuzetkę, którą Ci kiedyś postawiłam w Instytucie...

Niech Ci tam będzie dobrze, gdziekolwiek teraz jesteś, Kochana moja! :*

DN na luzie o guzie