piątek, 8 listopada 2013

Co N. naciąga na 4 litery?

W końcu udało mi się dodzwonić do N. i przekazać jej wyniki mojej morfologii. Kazała mi jutro (!!!) powtórzyć badania (jak jutro jest sobota i ja mam szkołę...), zadzwonić na jej służbową komórkę z wynikami, zwiększyć steryd z 0,5 mg do 2 (!!!) i przyjechać we wtorek (!!!). Sucks! jak nie wiem! Mam na siebie uważać. W razie wybroczyn albo krwotoków z nosa niezwłocznie przyjechać, itp. itd. Nie chce mi się znowu jechać gdzieś i powtarzać morfologię, poza tym, to ja jutro mam szkołę na 8:00!

Muszę jeszcze się pouczyć na kolejne kolokwium z witamin, mikro- i makroelementów i napisać pracę na min.3 strony z "usług", czego w ogóle nie mam ochoty robić. A co najgorsze nie mam pomysłu jak się za to zabrać :/ Już robię niemal wszystko to, co robią ludzie, którzy muszą się uczyć np.do sesji. Posegregowałam kilka rzeczy, byłam na długim spacerze z psem, (pogoda przepiękna - grzechem byłoby nie wyjść), wstawiłam pranie, powiesiłam je i nawet zdążyłam się - wieszając majtki - zastanowić w jakich chodzi N. Czy ma same koronkowe, wypasione, Intimissimi albo Palmers - jak przystało na kobietę zarabiającą miesięcznie kwotę pięciocyfrową (przy czym jej pięć cyfr nie zawiera przecinka po trzech pierwszych, jak u mnie;) Czy też chadza czasami w 100% bawełnie. Co jada na kolację i z czym lubi pizzę, jakie jest jej ulubione piwo, o ile w ogóle pija, i czy lubi Quentina Tarantino. Albo jak wygląda jej mieszkanie/ dom, jakim jeździ samochodem i w czym chodzi po domu, jeśli już się w nim w końcu po mega długim dniu pracy znajdzie. Takie oto problemy i zagwozdki miałam zamiast siąść do nauki i pisania. Dziękuję, do widzenia.


DN na luzie o guzie

środa, 6 listopada 2013

Na łeb na szyję :/

Mam przerąbane... Dzisiaj odebrałam wyniki morfologii z rozmazem, które kazała mi zrobić N. Wszystko albo w normie, albo bardzo nieznacznie podwyższone, albo poniżej normy. Płytki spadły do 32. Norma 140-400. Kiedyś miałam 59, potem po tygodniu picia soków z buraków, pietruszki, marchewki i jabłek skoczyło do 211. A teraz znowu, tydzień temu coś koło 40-tu. No a dzisiaj 32. Masakra. Rodzice oszaleli - soki, soki, soki! Chyba nie będę miała życia. Teoretycznie 18-go miałam jechać na pierwszą chemię 4 cyklu, ale nie wiem co N. postanowi jak się dowie o ilości tych płytek. Miałam jej dzisiaj dać znać, ale albo nie mogłam się dodzwonić, albo jej nie było, albo nikt nie odbierał. Jutro próbuję znowu (chociaż ona wyjeżdża gdzieś na sympozjum) i już nie mogę się doczekać porannej porcji soku, który później daje się we znaki przez cały dzień również swoim "bul, bul, bul" w jelitach...

DN na luzie o guzie