Doktor N. - "A, dzień dobry pani D. No i jak się pani dzisiaj czuje?"
DN - "Dziękuję bardzo, pani doktor, super, jak zwykle... :D"
N. - (standadrowe pytanie) "Coś niepokojącego? Nudności, wymioty, bóle głowy?"
DN - "Nie, nic a nic :D"
N. (do oddziałowej)
"Pani Tereniu mówimy jej tą dobrą wiadomość, czy nie?"
Terenia - "Hmmm... czy ja wiem... Nooo dobra, niech pani powie."
N. - "Pani D.! Wyjdzie pani już drugiego, bo na jutro udało mi się załatwić pani naświetlania. Rano ktoś panią zawoła."
DN - "Boże jak cudownie, chyba zaraz padnę pani doktor! Bardzo dziękuję!!! Cieszę się przeogromnie!!! Normalnie jestem w szoku!!! Wielkie, przeogromne dzięki!!!"
("średnia" mina na twarzy)
N. "Jest jeszcze jedna wiadomość, pani D. - za miesiąc będzie pani miała kontrolny rezonans, damy pani trochę odpocząć, ale później jeszcze będzie pani dostawała od nas chemię... Zdecydowaliśmy jeszcze włączyć właśnie taką formę leczenia."
DN "A ile?"
N. "Standardowo podajemy około sześciu pakietów."
(6 x odległość między chemiami około 2,3 tygodni, to daje mi jeszcze, mniej więcej, cztery-sześć miesięcy leczenia...)
Stanęło na tym, że wychodzę teraz wcześniej niż planowałam, co jest mega plusem, ale jak widać jeszcze tu wrócę i to, jak się okazało nie jeden raz. Na szczęście w tym wszystkim "chemiczki", do których i ja będę się zaliczać, stawiają się na cyklostatyki co dwa, trzy tygodnie, tak na 1-2 do 5 dni max. Moja pierwsza reakcja na dzisiejsze wiadomości "wizytowe" była pozytywna, związana ze wsześniejszym wyjściem, ale przyznam, że potem odrobinę mną, jak to się mówi, tąpnęło. Nie spodziewałam się tego w ogóle, ale muszę powiedzieć, że dość szybko to zaakceptowałam. Nic się nie poradzi i tak! Muszę się cieszyć, że chcą się tego podjąć, bo to podobno drogi biznes i widocznie z profesorem zadecydowali, że tak będzie najlepiej.
Włosów mi nie szkoda! Logiczne, że wypadną i tym razem wszystkie, "jak jeden mąż". I tak to, co teraz mam to, jakieś "pożal się Boże" i to najmniejszy problem. Podobno odrastają jeszcze piękniejsze i zdrowsze! Jakby następowała ingerencja np. w moje ukochane zęby, w które zainwestowałam kupę kasy, to wtedy bym się martwiła. Nogą czy ręką, ale włosami?! Cycki też zostają na miejscu;) Nie cieszę się jedynie na chwilową menopauzę, jaka mnie czeka, uderzenia gorąca i zimna na przemian, zaburzenia cyklu, co zaraz każe mi myśleć o ew. posiadaniu dzieci, lub nie. Mój wiek gra na moją korzyść, więc nie zamartwiam się na zapas :D
Do końca się nie ustosunkowałam do tej nowej dla mnie sytuacji, ale powoli... Dopiero mam ją w głowie od jakichś 2h. Od bidy można mnie BARDZO DELIKATNIE pocieszać... :D
Mój T. przestraszony, że nie zdąży "ogarnąć" domu na mój przyjazd, ale wiem, że sprzątał dzielnie cały czas jak mnie nie było, więc na pewno nie ma zaległości! Dumna jestem i blada! :D A i jest przeszczęśliwy z takiego obrotu spraw, związanych z chemią, mam na myśli! Rodzice w zasadzie też. To i mnie nie pozostaje nic innego jak uśmiechnąć się do siebie i iść w końcu na te ubraniowe zakupy, bo dzisiaj znów wtorek = 10zł za kg w lumpekscie 10 min drogi stąd... Koło 16.00 Mężydełko też przyjeżdża...:) I już mi lepiej... :D :D :D No i wychodzę drugiego... czujecie toooo???!!! :D Ja pierdziu.... ale czad !!!
Czajcie na to - Countdown:
29.04 - 27 lampy
1.05- 29
2.05 - ostatnie lampy = OUT DO DOMECZKU !!!
DN nwlbjpg